Tasiemiec

Tasiemce są pasożytami przewodu pokarmowego kręgowców. Ludzi nawiedzają dwa gatunki tego pasożyta: tasiemiec uzbrojony (Taenia soliun) i tasiemiec nieuzbrojony (Taenia saginata). Oba gatunki różnią się szczegółami anatomicznymi oraz żywicielami pośrednimi, natomiast łączy je to, że ich ostatecznym żywicielem jest człowiek.

Różnica anatomiczna obu gatunków tasiemców dotyczy sposobu przytwierdzania się do ściany jelita cienkiego, wynikającego z budowy główki, w której obydwa gatunki mają cztery przyssawki, natomiast tasiemiec uzbrojony posiada dodatkowo haczykowate wyrostki, umożliwiające mu trwalsze przytwierdzenie się, przez co jest on trudniejszy do usunięcia.

Ciało tasiemca składa się z główki, krótkiej szyjki oraz członów. Szyjka jest miejscem, w którym wskutek szybkiego podziału komórek powstają nowe człony. W miarę powstawania nowych, starsze człony oddalają się coraz bardziej od szyjki i rosną, w skutek czego ciało tasiemca przybiera kształt rozszerzającej się tasiemki. Długość tasiemca nieuzbrojonego może dochodzić do dziesięciu metrów, zaś długość tasiemca uzbrojonego nie przekracza czterech metrów.

W ciele tasiemców nie występują twarde elementy szkieletowe, mimo to posiadają one zdolność nieskomplikowanych ruchów pełzających o niewielkiej dynamice. Ich narządem ruchu jest wór powłokowo-mięśniowy, zbudowany z oskórka i podoskórkowej warstwy mięśni.

Tasiemce nie posiadają otworu gębowego, jelit ani w ogóle przewodu pokarmowego. Nie są im potrzebne, ponieważ w środowisku, w którym żyją, mają pod dostatkiem strawionych, a więc gotowych do wchłonięcia substancji odżywczych. Wchłanianie umożliwia im pokrywający całe ciało oskórek, przez który, na drodze osmozy, substancje odżywcze przenikają do ich wnętrza.

Tasiemce są obupłciowe, czyli że w każdym członie znajdują się narządy męskie i żeńskie, w związku z czym do zapłodnienia może zachodzić wewnątrz członu, a także między członami tego samego osobnika bądź różnych osobników.

Największe, czyli najstarsze człony, wypełnione dojrzałymi jajami, odrywają się kolejno od tasiemki i zostają wydalone ze stolcem. Nie wiem, jak oni to liczą, ale źródła podają, że tasiemiec nieuzbrojony produkuje rocznie 600 milionów jaj. Tak duża liczba jaj świadczy, jak bardzo sobie tasiemce skomplikowały swój cykl rozwojowy, ponieważ owe jaja muszą być połknięte przez żywiciela pośredniego, ale nie pierwszego lepszego, bowiem żywicielem pośrednim tasiemca uzbrojonego jest świnia domowa albo dzika, zaś żywicielem pośrednim tasiemca nieuzbrojonego jest krowa. Nietrudno się zatem domyślić, że wydalone ze stolcem człony muszą trafić akurat tam, gdzie odpowiedni dla danego gatunku tasiemca żywiciel pośredni będzie mógł je połknąć, do czego niezbędny jest co najmniej łut szczęścia.

Długo się zastanawiałem, jak to jest możliwe, że badanie poubojowe pozwala stwierdzić, że mięso nie zawiera wągrów, mimo że do badania wzięto tylko kilka próbek, tymczasem moja porcja mięsa nie została przebadana. To jak można stwierdzić, że jest ona wolna od wągrów tasiemca? A może akurat w niej zagnieździł się jakiś? Odpowiedź okazała się nader oczywista.

Miałem kiedyś okazję dotykać tasiemca wydobytego z ryby. Nie palcem, oczywiście, tylko końcówką noża. Wyglądem przypominał makaron wstążki, czyli był płaski, ale nie cienki. Był biały i miało się wrażenie, że jest bardzo delikatny, a tymczasem, gdy próbowałem rozpruć go nożem, okazało się, że to nie jest takie łatwe. Nie dlatego, że umykał przed nożem. Wykonywał ruchy, ale powolne, co mnie zaskoczyło. Nie, że powolne, ale że w ogóle wykonywał jakieś ruchy. Największym zaskoczeniem jednak było to, że jest on niespodziewanie twardy i zadziwiająco wytrzymały na urazy mechaniczne. Ma się rozumieć, że w końcu go rozprułem, właściwie pokaleczyłem, ponieważ rozpruć się nie dało. I co zobaczyłem w środku? Właściwie nic. Wyciekła jakaś serowata zawartość, i to wszystko.

Jak się okazuje, istotną rolę w cyklu rozwojowym tasiemców pełni pokrywający całe ich ciało (a tym samym każdy człon) wór powłokowo-mięśniowy, który w środowisku zewnętrznym bynajmniej się nie rozpada, lecz daje solidne schronienie zawartym wewnątrz jajom, dzięki czemu zachowują one inwazyjność nawet dwa lata. Jest on tak solidny, że wymaga specjalnego rozpuszczalnika, którym dla tasiemca uzbrojonego jest sok żołądkowy świni, natomiast dla tasiemca nieuzbrojonego sok żołądkowy krowy. Tak więc dopiero połknięcie przez odpowiednie zwierzę, zwane żywicielem pośrednim, uwalnia jaja tasiemca z tej specyficznej kapsuły, w której przebywały dotychczas.

Mimo starań, nie udało mi się ustalić, ile jaj mieści w sobie człon tasiemca. Jedne wiarygodne źródła podają 50 tysięcy, inne 100 tysięcy, a jeszcze inne, że bardzo dużo, więc nie pozostaje nic innego, jak przyjąć, że najbliższą prawdy jest ostatnia wersja. No więc bardzo dużo jaj tasiemca wysypuje się po rozpuszczeniu powłoki członu w żołądku żywiciela pośredniego.

Z jaj szybko wylęgają się mikroskopijnej wielkości larwy tasiemca i natychmiast czynią starania, by przeniknąć z żołądka żywiciela pośredniego do jego organizmu. Nie jest to łatwe zadanie, zwłaszcza że larwy nie są agresywne, więc ich aktywność jest raczej bierna, jeśli tak można powiedzieć. Otóż, bez względu na gatunek, larwy tasiemców są wyposażone w trzy pary haczykowatych wyrostków, które nadają im właściwości harpuna. Jeśli larwa napotka w ścianie żołądka żywiciela jakiś wyłom, wnika do niego i czeka. Resztę załatwią ruchy żołądka, które działają w dwie strony, ale larwa przesuwa się tylko w głąb, bowiem ruch powrotny jest blokowany przez haczykowate wyrostki.

Po przebrnięciu błony śluzowej żołądka żywiciela pośredniego, larwa trafia do układu krwionośnego albo limfatycznego i pozwala nieść się z jego prądem. Zatrzyma się za pomocą haczykowatych wypustek, gdy trafi na odpowiednią tkankę.

Długoletnie obserwacje weterynaryjne dowiodły, że larwy tasiemców lokują się głównie w mięśniach poprzecznie prążkowanych. U bydła są to z reguły mięśnie żuchwy, przełyku, sercowy, języka, międzyżebrowe, lędźwiowe oraz część mięśniowa przepony, natomiast u świń larwy tasiemca umiejscawiają się w mięśniach uda, łopatki, lędźwiowych, międzyżebrowych, sercu i w mięśniach głowy.

W mięśniach larwa tasiemca pożywienia ma pod dostatkiem, toteż potrzeba niewiele ponad trzy miesiące, żeby z mikroskopijnej wielkości larwy wyrósł wągier – stosunkowo duży owalny pęcherzyk o wymiarach od 7 razy 5 do 20 razy 15 milimetrów.

Ponieważ żywiciele pośredni nie połykają pojedynczych jaj, lecz całe pakiety, jakimi w istocie są człony tasiemca, to mięso zwierzęcia chorego na wągrzycę jest wprost upstrzone wągrami. Teraz staje się jasne, dlaczego ledwie kilka próbek pobranych z odpowiednich miejsc wystarczy, żeby stwierdzić albo z dużym prawdopodobieństwem wykluczyć zakażenie mięsa ubojowego wągrami.

Wągier jest wypełnioną płynem kapsułą, w której wnicowane są główka i szyjka tasiemca, czyli praktycznie cały tasiemiec, bowiem człony dorobi sobie później, jeśli oczywiście znajdzie się w jelicie cienkim żywiciela ostatecznego, którym jest człowiek.

Zarazić się tasiemcem można tylko w jeden sposób – jedząc wołowinę bądź wieprzowinę, ewentualnie mięso dzikiej świni. Oczywiście, nie każde z wymienionych mięs gwarantuje zarażenie się tasiemcem, bowiem nade wszystko musi zawierać ono wągry, a to znaczy, że nie zostało przeprowadzone badanie poubojowe zwierzęcia, z którego to mięso pochodzi. Po wtóre, wągry muszą być żywe, a więc mięso musi być niedogotowane bądź niedosmażone albo surowe.

Jest jeszcze jeden warunek, którego nigdzie nie wyczytałem, ale który przyszedł mi do głowy sam, mianowicie niedokładne pogryzienie mięsa. Wszak wągier, nawet najmniejszy, jest większy od ziarna grochu. Po prawidłowym przeżuciu, tak duży kęs nie ma prawa być połknięty, stąd wniosek, że jednym z czynników zarażenia się tasiemcem jest pośpiech.

To samo dotyczy mielenia mięsa, no bo jeśli jest ono dobrze zmielone, to nawet w tatarze, jak wiadomo z surowego mielonego mięsa, nie powinien przetrwać ani jeden żywy wągier.

Pierwszym i podstawowym objawem zarażenia tasiemcem jest obecność w stolcu fragmentów jego ciała – członów. Człon tasiemca przypomina niestrawiony makaron wstążki. Jego długość może być różna, od pięciu milimetrów nawet do kilku centymetrów, tak że trudno go nie zauważyć.

Jest wiele dowcipów o tym, jak wywabić tasiemca, żeby wychylił głowę, a my go wtedy: chaps. To oczywiście żarty, ale jest w nich ziarnko prawdy, bowiem duże człony tasiemca nieuzbrojonego potrafią czasami samodzielnie wypełznąć przez odbyt na zewnątrz. Jest to jednak bardzo rzadkie wydarzenie, więc lepiej bazujmy na członach tasiemca w stolcu jako miarodajnej diagnozie.

Nie każdy ma zaparcie na przegląd własnego stolca. Prędzej kontroluje się stolec dziecka, ale też nie zawsze. Prawdę mówiąc, nie ma sensu tego robić, jeśli nie ma takiej potrzeby, chyba że objawy wskazują, iż przyczyną naszych kłopotów zdrowotnych może być tasiemiec. Objawy te są niespecyficzne, więc mogą być wywołane przez zupełnie inne czynniki, ale jeśli zaobserwujemy u siebie ciągłe uczucie zmęczenia, bóle brzucha, biegunki, częste mdłości, utratę wagi, mimo że jemy normalne posiłki, to warto przez kilka dni poobserwować stolec, czy aby nie pojawi się w nim ślad zdradzający sprawcę tych kłopotów zdrowotnych.

Z tasiemcem jest ten kłopot, że podkrada nam substancje odżywcze, nie dając w zamian nic, a na dodatek może żyć bardzo długo, bo prawdopodobnie nawet 20 lat, więc trzeba pozbyć się go czym prędzej. Tasiemce nie lubią czosnku i kiszonej kapusty, więc jest wysoce prawdopodobne, że dieta bogata w te produkty zmusi tasiemca do opuszczenia naszego przewodu pokarmowego. Jeśli to nie nastąpi, należy sięgnąć po leki chemiczne, z których najczęściej stosuje się prazykwantel albo niklozamid. Z reguły podaje się jeden z nich jednorazowo, po czym tasiemiec powinien w całości (wraz z główką) zostać wydalony ze stolcem. Jeśli to nie nastąpi, co zdarza się rzadko, po trzech tygodniach podaje się drugi lek.

Wągrzyca u ludzi jest wywołana zakażeniem organizmu larwami tasiemca uzbrojonego, czyli tymi samymi, które wywołują wągrzycę świń. Żeby do tego mogło dojść, jaja tasiemca muszą znaleźć się w żołądku człowieka. Nie chodzi tutaj bynajmniej o połknięcie wypełnionego jajami członu tasiemca, gdyż ludzki sok żołądkowy nie jest w stanie rozpuścić wora powłokowo-mięśniowego tasiemca uzbrojonego, w związku z czym pozostanie on nietknięty, a więc ostatecznie zostanie wydalony ze stolcem.

Nie jest jasne, w jaki sposób pozbawione chroniącego je wora powłokowo-mięśniowego jaja tasiemca uzbrojonego dostają się do ludzkiego żołądka. Jedną z możliwości jest przegryzienie owej ochrony zębami, co może się wydarzyć po zjedzeniu pożywienia zanieczyszczonego odchodami własnymi bądź innego człowieka, w których znajdował się człon tasiemca. Innym wariantem jest rozpad wora powłokowo-mięśniowego w jelicie żywiciela, przy czym rozpad ten nastąpiłby z przyczyn nieznanych. Wówczas w stolcu żywiciela znalazłyby się inwazyjne jaja tasiemca uzbrojonego, zdolne zarazić wągrzycą zarówno nosiciela, jak i innego człowieka, przez podanie ręki bądź za pośrednictwem przedmiotów – klamek, poręczy, pieniędzy, i w ogóle innych rzeczy, które dotyka wiele osób. Na kanwie tego wariantu powstała dość karkołomna, ale brana poważnie pod uwagę możliwość autoinfekcji. W takim wypadku musiałyby pojawić się w treści jelit uwolnione jaja tasiemca z jednoczesnym wycofaniem się tej treści do żołądka. Obydwa przypadki zdarzają się raczej rzadko, a więc żeby przytrafiły się komuś jednocześnie, to prędzej zakrawa na cud niż typową drogę zakażenia wągrzycą.

Gdy jaja tasiemca uzbrojonego znajdą się w żołądku człowieka, uwalniają się z nich larwy, które nie bacząc, z kim mają do czynienia, traktują go jako żywiciela pośredniego, którym zwykle jest świnia, więc swoim zwyczajem wyszukują wyłomy w ścianie żołądka, przez które przenikają do krwi albo limfy i pozwalają się nieść do tkanki, która im z jakiegoś powodu będzie odpowiadać. Tam się zakotwiczają (dosłownie, za pomocą haczykowatych wypustek) i rosną, osiągając rozmiary ziarna grochu, czasami nawet większe.

Wągrzyca u ludzi nie występuje tak masywnie, jak u świń. Najczęściej są to pojedyncze wągry, rzadko kiedy jest ich kilka, bardzo rzadko kilkanaście. Nie sposób tej choroby zdiagnozować we wczesnym stadium, ponieważ z reguły nie daje żadnych objawów.

Wągry można namacać pod palcami, jeśli są one usytuowane w tkance podskórnej, co stosunkowo często się zdarza. Są one bardziej miękkie od otaczającej tkanki, więc ową miękkością należy się kierować, rozróżniając wągry od innych anomalii, na przykład podskórnych tłuszczaków bądź torbieli. Do tego trzeba mieć spore doświadczenie, najlepiej wieloletnie. Takie przynajmniej jest moje zdanie, wynikające z wieloletniego doświadczenia.

Teraz zapewne zastanawiasz się, Czytelniku, czy w swojej praktyce często spotykam ludzi z podskórnymi wągrami. Nie powiem, żeby to było często, ale spotykam. I co ja wtedy robię? Rozgniatam je. Jeśli poczuję, jak pęka delikatna błonka, a potem rozlewa się płyn, który natychmiast wnika w otaczającą tkankę i po grudce nie pozostaje nawet ślad, to z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością nie mogło to być nic innego, jak tylko wągier. Jeśli tak było rzeczywiście, to chory nazajutrz powinien odczuć miejscowe podniesienie temperatury skóry, często także ból. Objawy te szybko ustępują, po czym zewnętrznie pojawia się tkliwe zaczerwienienie skóry, które może utrzymywać się do trzech tygodni. Gdy ustąpi, na jego miejscu pojawia się zsinienie w kształcie kółka, niewiele większe od pięciozłotowej monety. Zsinienie powoli żółknie i w końcu zanika. Cały proces wchłaniania pozostałości wągra zwykle kończy się przed upływem dwóch miesięcy.

Jeśli pozostawić wągra w spokoju, to będzie spokojnie siedział przez kilka lat, nie przejawiając jakiejkolwiek aktywności, aż w końcu obumrze. Wówczas wokół martwego pasożyta wytworzy się sfera obrzęku, któremu najczęściej towarzyszy miejscowy ból, jednak i ten objaw nie jest specyficzny, więc trudno zdiagnozować go jako wągrzycę. Z czasem ból mija (jak to się mówi: samo przyszło, samo poszło), ponieważ martwa tkanka pasożyta ulega najpierw zwłóknieniu, a w dalszej perspektywie zwapnieniu, co wiąże się wygaśnięciem stanu zapalnego.

Jeżeli pozostałości po martwym pasożycie zlokalizowane są w tkance podskórnej, to można wyczuć je pod palcami jako twarde, okrągłe grudki o regularnym kształcie i gładkiej powierzchni, które dają się swobodnie przesuwać w dość dużym zakresie. Na zdjęciu rentgenowskim widać je jako jasne okrągłe plamki.

W ogóle zwapnione wągry dobrze widać na zdjęciach rentgenowskich, jednak często nie są one różnicowane z innymi zmianami, na przykład gruźliczymi w płucach czy zwapnionymi torbielami w innych obszarach ciała. Gdyby nie zdjęcie rentgenowskie, ludzie nawet nie zdawaliby sobie sprawy, że w przeszłości przechodzili wągrzycę, tak niespecyficzny jest jej przebieg – najczęściej bezobjawowy, a jeśli już, to jest to jakiś nieokreślony ból albo zakłócenie funkcjonowania organu, które po pewnym czasie ustępuje samoistnie, więc nie wiadomo, co to było.

Bardzo groźna jest wągrzyca dwóch organów – mózgu oraz oka. Przebieg neurocysticerkozy, czyli wągrzycy ośrodkowego układu nerwowego, jest mało charakterystyczny. Objawy to nasilają się, to ustępują, by znowu powrócić. Najczęściej są to objawy wysokiego ciśnienia śródczaszkowego (wymioty, silne bóle i zawroty głowy, zaburzenia widzenia) oraz zaburzenia psychiczne (halucynacje, spowolnienie mowy, napady złości, apatia, amnezja, demencja). Neurocysticerkoza jest główną przyczyną epilepsji w krajach Trzeciego Świata, gdzie wągrzyca występuje powszechnie.

W oku wągry lokalizują się zazwyczaj w ciele szklistym i w siatkówce. Odczyn zapalny wokół obumierających pasożytów prowadzi do zaburzeń widzenia, ograniczenia pola widzenia, a w przypadkach krytycznych do utraty wzroku wskutek odwarstwienia siatkówki.

Leczenie wągrzycy budzi wiele kontrowersji. Na wągry zwapniałe (co określa się na podstawie wzmocnienia kontrastowego TK) chemioterapeutyki nie działają, natomiast w przypadku wągrów żywych, oprócz licznych działań niepożądanych, zastosowanie tych leków prowadzi do powikłań związanych z obumieraniem pasożytów.

W Polsce wągrzyca mózgu i oka występują sporadycznie – nie więcej niż kilka przypadków rocznie. W roku 2001 nie odnotowano ani jednego przypadku wągrzycy mózgu bądź oka.

Autor: Józef Słonecki