Nerki

Nerki są bodaj najlepszym dowodem, że o zdrowie należy dbać wówczas, gdy jeszcze jest, a to z tego powodu, że nie są unerwione, toteż potrafią zgnić, nie dając jakichkolwiek sygnałów bólowych. Wówczas na podjęcie leczenia jest już po prostu za późno, pozostaje jedynie usunięcie. Dobrze, jeśli sprawa dotyczy jednej nerki, bez której jako tako da się wieść jako takie życie, ale gdy obie nerki ulegną uszkodzeniu, to pozostaje jedynie dializowanie i ewentualnie przeszczep – obie perspektywy niezbyt kuszące.

Stosunkowo często ludzie przychodzą do mnie z bólami nerek. Gdy każę wskazać bolące miejsce, zazwyczaj wskazują odcinek lędźwiowy kręgosłupa, a nawet kość krzyżową. Zadziwiające, jak niewielu zdaje sobie sprawę, gdzie mają nerki, a także, gdzie zlokalizowane są sygnały bólowe, na podstawie których można zdiagnozować choroby nerek.

Nerki położone są na poziomie dwóch ostatnich kręgów piersiowych i trzech pierwszych kręgów lędźwiowych, z tym że lewa nerka jest położona wyżej od prawej o 1,5 do 3 cm.

Nie wiadomo, skąd to powszechne przeświadczenie w narodzie, że nerki dają efekty bólowe na plecach. Są one narządami jamy trzewnej, więc gdyby były unerwione, bolałyby z przodu. Ale nie bolą, bo, jak już wiemy, unerwione nie są. Na starych filmach można wprawdzie zobaczyć dawne klasyczne badanie nerek, podczas którego lekarz wali pacjenta kułakiem w plecy i pyta, czy boli. Odpowiedź twierdząca sugerowała zapalenie nerki po stronie badanej.

Niegdyś powszechne badanie fizykalne nerek, zwane objawem Goldflama*, dziś już odeszło do lamusa, toteż mało kto wie, o co w nim chodziło. Lekarz rzeczywiście uderzał pacjenta w plecy pytając o ból, przy czym nie chodziło mu o ból w miejscu uderzenia, czyli w plecach, lecz ból w podbrzuszu, konkretnie ból moczowodów, a nawet pęcherza, które są unerwione, a więc dają efekty bólowe. Było to badanie dość miarodajne, ale pod warunkiem, że uderzenie było na tyle mocne, by wywołać falę uderzeniową docierającą z nerek do moczowodów i pęcherza. Walono aż dudniło – tak by można określić niegdysiejsze badanie nerek, które obecnie zastąpiono skierowaniem na badanie moczu.

 * Objaw Goldflama polega na przyłożeniu wewnętrznej powierzchni otwartej dłoni do pleców na poziomie badanej nerki i uderzeniu w jej grzbiet pięścią drugiej ręki. Wywołany tym uderzeniem ostry ból, zwany dodatnim objawem Goldflama, sugeruje ostry proces zapalny nerki po stronie badanej. Objaw opisał jako pierwszy polski neurolog Samuel Goldflam. We Włoszech ten test nazywany jest manewrem Giordano (manovra di Giordano), natomiast po angielsku nazywany jest uderzeniem Murphy’ego (Murphy’s punch) albo uderzeniem nerkowym (kidney punch).

Jeśli chodzi o szczegóły budowy i funkcjonowania, to nerka jest organem zbyt skomplikowanym, żebym pokusił się o opisanie ich wszystkich, których zresztą nie znam. Prawdę mówiąc, nie jest to niezbędne do zrozumienia roli nerek w funkcjonowaniu organizmu i, nade wszystko, do wyciągnięcia praktycznych wniosków, które pozwolą uniknąć przykrych rozczarowań w przyszłości. Przeto nie będę wypisywał truizmów, iż nerki są organem parzystym, czyli że zazwyczaj jest ich dwie, tylko od razu przejdę do rzeczy.

Miąższ nerki tworzą dwie warstwy – zewnętrzna kora oraz wewnętrzny rdzeń. Strukturalnie kora nerki nie jest jakoś szczególnie skomplikowana, bowiem składa się z takich samych elementów, zwanych nefronami, tyle że jest ich bardzo dużo. Ile? To sprawa osobnicza, gdyż u jednego może być ich „ledwie” milion, zaś u niektórych nawet czterokrotnie więcej.

Rysunek nefronu wraz z opisem jego budowy oraz funkcjonowania znajduje się tutaj.

Rdzeń nerki nie jest strukturą jednolitą, bowiem tworzy go około piętnastu niepołączonych ze sobą stożkowatych tworów, zwanych piramidami nerkowymi.

Piramida nerkowa zbudowana jest z promieniście schodzących się do szczytu kanalików nerkowych, którymi odfiltrowany w korze nerki mocz spływa do kielicha nerkowego.

Przestrzeń pomiędzy poszczególnymi kielichami nerkowymi i uchodzącymi do nich piramidami nerkowymi wypełniają warstwy kory nerkowej, zwane słupkami nerkowymi. Słupki nerkowe nie pełnią jakiejś szczególnej roli, mimo to przy opisie budowy nerki odnotowuje się, że są.

Mocz z poszczególnych kielichów nerkowych spływa do miedniczki nerkowej, skąd moczowodem jest on odprowadzany do pęcherza moczowego.

Przeciętna masa nerki człowieka waha się między 120 a 200 g, zaś jej przeciętne wymiary wynoszą: podłużny 10-12 cm, poprzeczny 5-6 cm, grubość 3-4 cm.

Podstawowe funkcje nerek to wydalanie i regulacja substancji znajdujących się w krwiobiegu:

  • funkcja wydalnicza nerek polega na usuwaniu z krwiobiegu substancji niepotrzebnych, głównie produktów przemiany materii, przede wszystkim mocznika i kwasu moczowego, 
  • funkcja regulacyjna nerek polega na usuwaniu z krwiobiegu substancji potrzebnych, ale będących w nadmiarze, głównie wody, witamin i soli mineralnych.

I w zasadzie tyle trzeba wiedzieć o nerkach, żeby zrozumieć ich rolę w utrzymaniu organizmu w stanie homeostazy, czyli równowagi.

Nerki nie są unerwione, przez co ich choroby przebiegają bezobjawowo, w związku z czym chory nie zdaje sobie sprawy, że jest chory, czyli że jego nerki ulegają destrukcji. Gdy już się o tym dowie, chora nerka nadaje się już tylko do usunięcia. Dobrze, jeśli tylko jedna, gdyż druga nerka, jeśli jest zdrowa, może pracować za dwie, ale jeśli druga ulegnie degradacji, pozostają już tylko dializa i przeszczep.

Doświadczony bioenergoterapeuta z łatwością potrafi wyłowić stan zapalny nerki, który potencjalnie może doprowadzić do jej degradacji. Jeśli choroba nie jest zanadto zaawansowana, kilka zabiegów bioenergetycznych z powodzeniem wystarcza, by groźbę uszkodzenia nerki zażegnać.

Jak sugeruje nazwa, w zapaleniu odmiedniczkowym stan zapalny do nerek przenosi się ze strony miedniczek, czyli z moczowodów, pęcherza moczowego i cewki moczowej. Inaczej mówiąc, przyczyną odmiedniczkowego zapalenia nerek są, chroniczne najczęściej, bakteryjne infekcje dróg moczowych.

Fizjologicznie mocz powinien być jałowy, ale to jest tylko teoria, w rzeczywistości bowiem systematycznie przez cewkę moczową przenikają do dróg moczowych bakterie, toteż można je wyhodować także z moczu pobranego od zdrowego. Nie ma w tym ani niczego dziwnego, ani złego, wszystko zależy od tego, ile ich jest. Jeżeli są pojedyncze, to nie ma zagrożenia, ale jeżeli są liczne, to wszystko wskazuje na to, że nabłonek dróg moczowych zasiedlają kolonie bakterii, a to już nie przelewki.

Zapewne pamiętacie słowa Pasteura: „Bakteria jest niczym, podłoże wszystkim”. I tu jest pies pogrzebany – w podłożu, w tym wypadku w nabłonku, który wskutek osłabienia tworzących go komórek został zasiedlony przez bakterie i inne pasożyty, najczęściej przez grzyby z gatunku Candida, które uzyskawszy przyczółek w drogach moczowych stanowią potencjalne źródło zakażenia nerek. Wprawdzie od dróg moczowych do nerek droga daleka, co stwarza drobnoustrojom pewne trudności, ale nie aż takie, by nie potrafiły jej przejść.

Na przewlekłe zakażenie dróg moczowych cierpi prawdopodobnie przeszło połowa społeczeństwa. Co charakterystyczne, choroba ta zazwyczaj „wdaje się” we wczesnym dzieciństwie, by chorego później nie opuścić już nigdy. Większość jednak nie zdaje sobie z tego sprawy, ponieważ choroby przewlekłe charakteryzują się tyle długimi, co podstępnymi okresami remisji, w których nie występują objawy chorobowe. Co jakiś czas, w wypadku przewlekłego zakażenia dróg moczowych zwykle co pół roku, choroba przechodzi w stan ostry, który wystarczy przeczekać, ewentualnie zastosować jakieś leki, by minął, czyli żeby chory pozornie wyzdrowiał.

Trzeba zdać sobie sprawę, że w okresie remisji każdej choroby przewlekłej wywołujące ją drobnoustroje nie próżnują, lecz umacniają się i w miarę możliwości rozszerzają zajmowane terytorium, zaś stany ostre, zwane atakami, świadczą nie o jakiejś szczególnej ich aktywności, lecz o aktywności systemu odpornościowego, który co rusz próbuje wywołać przełom, zwany kryzysem chorobowym, bez którego każda choroba przedłuża się, a nierzadko przeradza się w przewlekłą. Inaczej mówiąc, największe spustoszenie choroby przewlekłe czynią nie w stosunkowo krótkich okresach zaognienia objawów, ale w o wiele dłuższych okresach bezobjawowych albo, częściej, ubogoobjawowych, czyli takich, do których chory już przywykł, a na dobitkę dał sobie wmówić, że to żadna choroba, tylko taka już jego uroda...

Jednakże nie u każdego chorego na przewlekłe zakażenie dróg moczowych dochodzi do odmiedniczkowego zapalenia nerek. Prawdę mówiąc, jest to raczej trudne, nade wszystko ze względu na budowę dróg moczowych, która w normalnych warunkach przeniknięcie chorobotwórczych czy jakichkolwiek innych drobnoustrojów z cewki moczowej do nerek czyni praktycznie niemożliwym.

Najpierw drobnoustroje muszą przeniknąć cewkę moczową. Istnieje duża anatomiczna różnica między długością cewki moczowej mężczyzny (ok. 15 cm) a kobiety (ok. 1,5 cm). Tą różnicą długości cewki moczowej tłumaczy się fakt, że kobiety na zapalenie dróg moczowych chorują częściej od mężczyzn, ale czy jest to prawdziwa przyczyna... Pewności nie ma.

Nie wiem, na ile będzie to pocieszające dla pań, ale w tym miejscu należy wspomnieć, że mężczyźni pod tym względem też nie mają całkiem lekko, bowiem, choć rzadsze, wszelkie zapalenia cewki moczowej grożą przeniesieniem się owego zapalenia na gruczoł krokowy, który nie jest unerwiony, więc jego stan zapalny nie daje sygnałów bólowych, co jest tyle wygodne, co zdradzieckie.

Zapalenie cewki moczowej jest pierwszym etapem procesu przenikania drobnoustrojów chorobotwórczych w głąb dróg moczowych. Co charakterystyczne, często towarzyszy mu grzybicze zapalenie sromu albo żołędzi, wywołane inwazją grzyba Candida albicans. Typowe objawy zapalenia cewki moczowej to pieczenie, a w stanach ostrych wręcz ból podczas oddawania moczu i jakiś czas potem, w stanach ostrych trwające nawet kilkadziesiąt minut.

Kolejną zaporą, którą muszą pokonać drobnoustroje na drodze do nerek, są zwieracze cewki moczowej, które są dwa: zewnętrzny i wewnętrzny. Tu już drobnoustroje napotykają przeszkodę, aliści zapalenie pęcherza moczowego jest schorzeniem dość powszechnym, co świadczy, że przeszkodę tę drobnoustroje pokonują równie powszechnie. Niemniej jednak od pęcherza moczowego do nerek droga jeszcze daleka.

Pęcherz moczowy ma dwa umowne punkty – szczyt i dno. Szczyt to najwyżej położony punkt napełnionego pęcherza moczowego. Dno pęcherza moczowego ma kształt trójkąta. Od tyłu, na zewnętrznych kątach owego trójkąta, znajdują się ujścia moczowodów, natomiast trzeci kąt sięga w okolice ujścia cewki moczowej.

Pęcherz moczowy położony jest poza spojeniem łonowym, spoza którego nieco wystaje, jeśli jest wypełniony. W trakcie opróżniania pęcherz moczowy obkurcza się i ulega spłaszczeniu. Dno opróżnionego pęcherza moczowego przechyla się ku tyłowi, natomiast reszta ściany przywiera do jego powierzchni, tak więc pęcherz moczowy po opróżnieniu ma wielkość cienkiego trójkąta, zaś jego szczyt i dno stykają się ze sobą. Jest to możliwe dzięki temu, że ściana pęcherza moczowego, za wyjątkiem trójkąta tworzącego jego dno, ulega sfałdowaniu, za co odpowiedzialna jest trzywarstwowa błona mięśniowa, zwana mięśniem wypieraczem.

Istnieje duża osobnicza rozbieżność pojemności pęcherza moczowego, zwykle pomiędzy 0,25-0,5 litra, chociaż w ekstremalnych warunkach potrafi zgromadzić litr moczu, a nawet więcej, gdyż jego ściana potrafi rozciągnąć się poza anatomiczne wymiary.

W normalnych warunkach procesu napełniania pęcherza moczem w żaden sposób nie powinniśmy odczuwać. Gdy ilość moczu osiągnie objętość anatomiczną, odczuwamy delikatną na początku, a później nasilającą się potrzebę oddania moczu. Oddawanie moczu jest czynnością kontrolowaną przez mózg, toteż możemy ją odłożyć na potem, tyle że nasilającą się potrzebę oddania moczu zastępuje nasilający się ból. Dzieje się tak dlatego, że w ścianach pęcherza moczowego znajdują się dwa rodzaje receptorów nerwowych – jedne informują mózg o napełnieniu pęcherza, drugie o jego przepełnieniu, a więc sytuacji awaryjnej, która jest sygnalizowana bólem.

Zapalenie pęcherza moczowego jest wywołane zasiedleniem jego ściany przez chorobotwórcze drobnoustroje – bakterie, najczęściej bakterię kałową E. coli, albo grzyby, najczęściej C. albicans, w którego zarodniki obfituje kał cierpiących na drożdżycę jelita grubego. Stan zapalny ściany pęcherza uwrażliwia receptory nerwowe, w związku z czym chory wciąż ma uczucie pełnego pęcherza, nawet tuż po oddaniu moczu. Każde naprężenie ściany pęcherza, wywołane nawet częściowym jego napełnieniem, wzbudza receptory bólowe przewidziane na wypadek awaryjnego przepełnienia. Ze względu na owo ograniczenie objętości, typowym objawem zapalenia pęcherza moczowego w stanie ostrym jest częstomocz, u podłoża którego leży skąpomocz, czyli oddawanie moczu po przysłowiowej kropelce.

Kolejną przeszkodą na drodze do nerek, praktycznie nie do przejścia dla drobnoustrojów, są moczowody.

Moczowód to nie zwykła rurka, którą z nerki do pęcherza ścieka mocz, lecz hydrodynamiczny podajnik, który zbiera z nerki mocz i pompuje go do pęcherza.

W przekroju poprzecznym moczowodu wyróżniają się trzy warstwy. Licząc od zewnątrz, dwie pierwsze to mięśnie – podłużny, którego włókna biegną wzdłuż moczowodu, i okrągły, którego włókna oplatają moczowód dookoła. Włókna obydwu mięśni przeplatają się ze sobą tworząc mięśniówkę gładką, czyli taką samą, jak mięśniówka przewodu pokarmowego.

Specyfiką komórek mięśniówki gładkiej jest zdolność do wytwarzania elektrycznych potencjałów rozrusznikowych i przekazywania ich sąsiednim komórkom, w rezultacie czego powstaje skoordynowana fala skurczów, zwana perystaltyką. Bodźcem wyzwalającym elektryczny potencjał rozrusznikowy są jony sodu, których w moczu nie brakuje, a że z tej samej mięśniówki gładkiej zbudowane są także miedniczka i kielichy, fale perystaltyczne rozpoczynają się w kielichach, przebiegają przez miedniczkę i moczowód i kończą się przy jego ujściu do pęcherza moczowego.

Kanał moczowodu jakby nie pasował do kompletu, gdyż ma zbyt dużą średnicę, żeby pomieścić się wewnątrz moczowodu, którego średnica nie przekracza ośmiu dziesiątych centymetra, zaś średnica kanału przekracza centymetr. Pozornie wygląda to na niedoróbkę, ale jeśli uświadomimy sobie, że owym kanałem czasami musi zejść spory kamień, to nie możemy wyjść z podziwu, że i na tę ewentualność nasz organizm został przygotowany.

Transport w moczowodzie od transportu w przewodzie pokarmowym różni się tym, że nie ma tutaj błonnika, którego obecność umożliwiałaby przesuwanie zawartości kanału dzięki ruchom robaczkowym mięśniówki. Sprawę tę doskonale rozwiązuje trzecia warstwa ściany moczowodu, mianowicie tkanka włóknista.

Tkanka włóknista zbudowana jest z włókien kolagenowych, które nadają jej specyficzne cechy – sprężystość, elastyczność i odporność na zgniatanie. Sama tkanka włóknista nie zaciska się, lecz przenosi skurcze mięśniówki na kanał moczowodu, wskutek czego fala perystaltyczna nie tylko transportuje mocz z nerki do pęcherza, ale także wpompowuje go do pęcherza moczowego.

Przy ujściu moczowodu do pęcherza znajduje się zastawka pęcherzowo-moczowodowa, blokująca powrót moczu do moczowodu, skutkiem czego ciśnienie moczu w pęcherzu moczowym może być zaskakująco wysokie.

Moczowód wraz z zastawką jest ostatnią zaporą do przebycia dla drobnoustrojów na drodze do nerki. Przeszkodą praktycznie nie do pokonania, w normalnych warunkach. Skoro pokonały one obydwa zwieracze cewki moczowej, to zapewne potrafią pokonać także zastawkę, ale pokonać 35 centymetrów moczowodu, w którym mocz bezustannie ścieka w przeciwną stronę – tego żadne drobnoustroje dokonać nie potrafią. Musi zatem zaistnieć jakiś czynnik, który umożliwi drobnoustrojom dotarcie do nerki od strony miedniczki wywołując, jak wskazuje nazwa, odmiedniczkowe zakażenie miąższu tego organu. Tym czynnikiem jest refluks pęcherzowo-moczowodowy, zwany odpływem pęcherzowo-moczowodowym, w skrócie OPM albo VUR (od ang. vesicoureteral reflux).

Refluks pęcherzowo-moczowodowy może być pierwotny, a więc wrodzony, spowodowany wadliwą budową mechanizmu zastawki pęcherzowo-moczowodowej, albo wtórny, będący następstwem uszkodzenia zastawki pęcherzowo-moczowodowej.

Mechanizm zastawki pęcherzowo-moczowodowej to po prostu kąt, pod jakim ostatni odcinek moczowodu wnika w ścianę dna pęcherza, natomiast zastawkę tworzy fałd powstały z zespolenia błon śluzowych moczowodu oraz dna pęcherza.

Specyficznym objawem refluksu pęcherzowo-moczowodowego jest tzw. podwójne sikanie. Jest ono spowodowane tym, że podczas oddawania moczu wypieracz (mięsień pęcherza moczowego) wytwarza ciśnienie, które przez nieszczelną zastawkę wtłacza mocz do moczowodu. Po zwiotczeniu wypieracza, co następuje po opróżnieniu pęcherza, wciśnięty do moczowodów mocz ścieka z powrotem do pęcherza, w związku z czym niedługo po oddaniu moczu pojawia się potrzeba ponownego jego oddania.

Dopóki mocz jest jałowy, refluks pęcherzowo-moczowodowy nie stwarza zagrożenia dla nerek. Taki stan rzeczy dotyczy wyłącznie dzieci, które rodzą się z refluksem pęcherzowo-moczowodowym, i jeśli jałowość moczu utrzyma się, to do piątego roku życia pierwotny refluks pęcherzowo-moczowodowy ustępuje samoistnie.

Inaczej rzecz ma się w wypadku refluksu pęcherzowo-moczowodowego wtórnego, przyczyną którego jest zdeformowanie zastawki pęcherzowo-moczowodowej, która wcześniej funkcjonowała prawidłowo. Może być kilka powodów deformacji tej zastawki, a najczęściej jest to obrzęk bądź ubytek fałdu błony śluzowej, tworzącej klapkę blokującą odpływ moczu w kierunku nerek. Z reguły obrzęk błony śluzowej wywołują infekcje bakteryjne, ale czasami sprawcą bywa wirus opryszczki Herpes genitalis, którym można zarazić się na drodze kontaktów płciowych, natomiast ubytek błony śluzowej to zazwyczaj sprawka pasożytującego grzyba, najczęściej Candida albicans. Ot, i cała tajemnica, skoro bowiem drobnoustroje są obecne w zastawce, którą deformują, to z prądem cofającego się moczu zostają przeniesione przez moczowód i miedniczkę do miąższu nerki, wywołując jej zapalenie.

Odmiedniczkowe zapalenie nerek przebiega zazwyczaj skąpo- bądź wręcz bezobjawowo, co nie wróży niczego dobrego, bowiem dopiero po niewczasie może okazać się, że dotknięta nim nerka uległa całkowitej degradacji, w związku z czym nie potrafi już pełnić swoich funkcji. Jeśli sprawa dotyczy tylko jednej nerki, to jej usunięcie załatwia sprawę, przynajmniej połowicznie, ponieważ druga nerka, jeśli jest sprawna, będzie pracować za dwie. Niedogodność polega na tym, że już nie posiadamy żadnej zapasowej nerki.

Oprócz tak oczywistych objawów, jak ból podczas oddawania moczu, częstomocz, częste parcie na mocz z towarzyszącym pieczeniem w podbrzuszu, krwiomocz, które mogą doprowadzić do odmiedniczkowego zapalenia nerek, istnieją także objawy niespecyficzne, których nie należy bagatelizować, ponieważ mogą świadczyć o toczącym się procesie degradacji miąższu jednej bądź obu nerek, powodowanej zakażeniem drobnoustrojami chorobotwórczymi. W grupie owych niespecyficznych objawów wymienia się: ▪ długo utrzymujący się stan podgorączkowy lub gorączka ▪ ogólne osłabienie ▪ dolegliwości ze strony układu pokarmowego – bóle brzucha, nudności, wymioty ▪ tzw. nadciśnienie nerkowe, dotyczące rozkurczowego ciśnienia krwi, które rano osiąga wartość 100 mm Hg lub więcej, zaś w ciągu dnia utrzymuje się w granicach 60 – 80 mm Hg. Jest rzeczą oczywistą, że wzrost ciśnienia rozkurczowego „wypycha” ciśnienie skurczowe powyżej 160 mm Hg. Zazwyczaj ciśnieniu nerkowemu towarzyszy obrzęk obydwu kostek.


Strefy promieniowania bólów nerkowych


Czasami odmiedniczkowe zapalenie nerek przechodzi w postać ostrą, której najbardziej charakterystycznym objawem jest ból. Jako się rzekło, nerki nie są unerwione, toteż bodźce bólowe towarzyszące zapaleniom nerek pochodzą z nerwów bólowych miedniczek i kielichów nerkowych oraz moczowodów. Nerwy te zasilane są ze zwojów nerwowych położonych w pobliżu trzeciego kręgu lędźwiowego, toteż właśnie z tego miejsca promieniują wszelkie bóle, które umownie możemy nazwać bólami nerkowymi. Kluczowe znaczenie w diagnozowaniu ma tutaj promieniowanie bólu, co należy rozumieć, że nie tkwi on w jednym miejscu (nie można pokazać go palcem), ani nie przenosi się w inne miejsce, lecz promieniuje. Ból promieniujący z lędźwi w kierunku anatomicznego położenia nerki pochodzi od nerwów miedniczek i/lub kielichów nerkowych i w połączeniu z pozostałymi objawami wskazuje na ostre zapalenie nerki.

Poza bólem, ostremu zapaleniu nerki zwykle towarzyszą inne objawy, takie jak: wysoka gorączka, często z dreszczami, ogólne rozbicie, nudności , wymioty, częste, naglące parcie na mocz, rozpierające bóle w dole brzucha, brak łaknienia, a czasami nawet odruch wymiotny na samą myśl o jedzeniu.

Ostre, a więc objawowe zapalenia układu moczowego wymagają doraźnej pomocy, co dla bioenergoterapeuty nie jest trudne. Wystarczy bowiem pozwolić dłoni odnaleźć odpowiedni kanał dostępu, następnie przytrzymać ją w tym miejscu jakąś chwilę i, jak ręką odjął, objawy ustępują. Aliści ten popis skuteczności bioenergoterapii nie ma nic wspólnego z wyzdrowieniem. To jedynie przesunięcie patologii z fazy ostrej, a więc pełnoobjawowej, do perspektywicznie groźniejszej, bo podstępnej fazy skąpo-, czy zgoła bezobjawowej.

Z praktyki wiem, że jeśli choremu naświetli się potencjalne zagrożenie, a nawet trochę postraszy się go perspektywicznymi konsekwencjami, to jest szansa, iż przestanie łudzić się wygodną nadzieją, że skoro ustąpiły objawy, to wyzdrowiał. Dotyczy to zwłaszcza nerek, destrukcja których zazwyczaj przebiega bezobjawowo, a więc u „chwilowo” zdrowych ludzi.

Pierwsze, co robię, to uświadamiam choremu, że skoro zachorował, to musiała być tego jakaś przyczyna, a więc nierealnym jest oczekiwanie, że wyzdrowieje, nie usuwając tej przyczyny. Takich cudów po prostu nie ma, chyba że w reklamówkach leków. Jeśli zatem chce potraktować swoje zdrowie serio, zamiast, jak dotychczas, wygłupiać się, to powinien dokonać zmian w swoim życiu. Najprościej można tego dokonać wprowadzając zalecenia zawarte w „Zdrowiu na własne życzenie”.

W odmiedniczkowym zapaleniu nerek ważne jest zasadowanie moczu, żeby zniwelować jego drażniące oddziaływanie na uszkodzone ściany naczyń układu moczowego, gdyż utrudnia to, czasami wręcz uniemożliwia ich wygojenie. Najprostszym sposobem jest rozwodnienie moczu poprzez wypijanie dużych ilości wody, ale nie jest to metoda godna polecenia, ponieważ wypłukuje z organizmu elektrolity, co w perspektywie prowadzi do rozregulowania gospodarki wodnej organizmu, konsekwencją czego są dolegliwości i choroby niekojarzone z wypijaniem dużych ilości wody, m.in.: skoki ciśnienia, obrzęki limfatyczne, zastoje płynów w jamach ciała.

Drugą metodą zasadowania moczu jest zażywanie sody oczyszczonej bądź proszków zasadowych. Metoda ta nie jest obojętna dla organizmu, ponieważ przesuwa kwasowość płynów ustrojowych (krwi, limfy i płynu tkankowego) w kierunku zasadowym, co na dłuższą metę prowadzi do groźnej dla zdrowia zasadowicy.

Zupełnie nieszkodliwym produktem zasadującym mocz i jednocześnie wykazującym działanie bakterio- i grzybobójcze jest żurawina. Może być świeża, zamrożona albo suszona. Najlepsze efekty uzyskuje się dodając żurawinę do koktajlu błonnikowego, zamiast owoców bądź warzyw. Z reguły 2, 3 koktajle wypijane każdego dnia wystarczają, by w stosunkowo krótkim czasie ustąpiły dolegliwości związane z odmiedniczkowym zapaleniem nerek, jednakże niech to nie uśpi naszej czujności, bowiem ustąpienie objawów nie oznacza bynajmniej wyzdrowienia, zwłaszcza w wypadku nerek, dlatego kurację należy kontynuować do końca. Ale jak rozpoznać, że to właśnie koniec? No cóż, mogę tylko odpowiedzieć, jak ja to robię, co zapewne nie zadowoli wszystkich.

Najważniejsza w przypadku odmiedniczkowego zapalenia nerek jest współpraca z pacjentem, któremu zwykle ustalam termin kolejnej wizyty za 4 tygodnie, ale z zastrzeżeniem, że jeśli tylko pojawią się najlżejsze dolegliwości ze strony układu moczowego, powinien bezzwłocznie stawić się na wizytę. Tym sposobem zapobiegamy nawrotom choroby, a więc skazani jesteśmy na sukces.

Żeby poznać przyczynę kłębuszkowego zapalenia nerek, musimy wpierw dowiedzieć się, czym jest kłębuszek nerkowy, o który w tej chorobie chodzi. Inne używane nazwy (sieć dziwna, cudowna) czynią ów tajemniczy twór bardziej tajemniczym. Otóż kłębuszek nerkowy to kłębowisko około trzydziestu pętli włosowatych naczyń krwionośnych. Na rysunku poniżej widnieją ledwie 3 pętle owych naczyń, co daje wyobrażenie o rzeczywistej budowie kłębuszka nerkowego.


Kłębuszek nerkowy wchodzi w skład nefronu, który jest podstawową jednostką funkcjonalno-strukturalną nerki, czyli że nerka każdego z nas to zbiór takich samych elementów, których liczba waha się pomiędzy 1 a 4 miliony.

W budowie nefronu można wyróżnić dwie części – ciałko nerkowe oraz pętlę nefronu. Ciałko nerkowe zbudowane jest z kłębuszka usytuowanego w torebce kłębuszka. Ściany włosowatych naczyń krwionośnych kłębuszków charakteryzują się bardzo dużą przepuszczalnością, skutkiem czego do wnętrza torebki przesącza się woda oraz rozpuszczone w niej substancje, za wyjątkiem białek oraz składników morfologicznych krwi.

Torebka kłębuszka ma budowę dwuwarstwową. Warstwa wewnętrzna, podobnie jak ściany włosowatych naczyń kłębuszków, charakteryzuje bardzo duża przepuszczalność, skutkiem czego (w normalnych warunkach) przesącz z kłębuszków w całości trafia pomiędzy warstwy torebki jako tak zwany mocz pierwotny. To, jak bardzo mocz pierwotny jest nawodniony, obrazuje fakt, że w ciągu doby obie nerki przesączają od stu do dwustu litrów moczu pierwotnego, zaś opuszcza je średnio 1,5 litra moczu ostatecznego.

Z ciałka nerkowego mocz pierwotny transportowany jest kanalikiem nefronu w kierunku kanalika zbiorczego nerki. W środkowym odcinku kanalik nefronu ulega przewężeniu i zagięciu, tworząc tak zwaną pętlę nefronu, z którą przeplatają się włosowate naczynia krwionośne, powstałe z rozdzielenia tętniczki odprowadzającej z ciałka nerkowego odwodnioną krew.

W pętli nefronu zachodzi resorpcja, tj. odzyskiwanie z moczu pierwotnego większości substancji, wskutek czego w moczu ostatecznym pozostają jedynie toksyny oraz substancje, które są w nadmiarze, głównie woda i mocznik oraz nadmiar witamin i soli mineralnych.

Gwoli formalności warto w tym miejscu odnotować, że diuretyki, czyli leki moczopędne, i w ogóle wszelkie substancje nazywane moczopędnymi, w rzeczywistości nie są moczopędne, lecz – jeśli można użyć takiego sformułowania – moczowstrzymujące, bowiem ich rola polega nie na napędzaniu produkcji moczu ostatecznego, lecz na wstrzymywaniu resorpcji wody z moczu pierwotnego.

Najczęściej kłębuszkowe zapalenie nerek to powikłanie po anginie. Taka jest wersja medyczna, którą należy doprecyzować, żeby oddać prawdziwą przyczynę, którą jest, owszem, powikłanie po anginie, ale nie po każdej, a jedynie po anginie leczonej. Dlaczego to takie ważne? Otóż celem anginy, czyli zapalenia migdałków podniebiennych, jest ewakuacja ropy, zaś celem leczenia jest niedopuszczenie do ewakuacji ropy, wskutek czego trafia ona do krwi, a wraz z nią, siłą rzeczy, także do nerek.

Nerki, z jakiegoś powodu, nie są fizjologicznie przystosowane do ewakuacji ropy. Na przeszkodzie stoi warstwa wewnętrzna torebki kłębuszka, która nie przepuszcza ropy zawartej w przesączu z kłębuszków, wskutek czego torebka kłębuszka wypełnia się ropą.

W naturze jest tak, że jeśli jest pożywka, to zawsze znajdzie się na nią amator, a że ropa jest kuszącą pożywką dla bakterii, to jest tylko kwestią czasu (zwykle tydzień, dwa po przebytej anginie), żeby spróbowały skorzystać z nadarzającej się okazji. A jakie to będą bakterie? To kwestia przypadku, bowiem wszystkie oportunistyczne bakterie równie chętnie odżywiają się ropą.

Po wykryciu zagrożenia, jakim jest aktywność bakterii, system odpornościowy reaguje w sposób rutynowy – inicjuje stan zapalny, którego celem jest usunięcie zainfekowanych nefronów.

Ewakuacja fragmentów nefronów nie stwarza problemów, gdyż zostają one, jak to się potocznie mówi, spuszczone w kanał, w tym wypadku do kanalików zbiorczych, którymi ostatecznie spłyną do pęcherza moczowego. Dlatego typowym objawem ostrego kłębuszkowego zapalenia nerek jest białkomocz, czyli obecność w moczu białek (mocz jest pienisty). Może także pojawić się krwiomocz, czyli obecność w moczu krwi, głównie erytrocytów (mocz jest zabarwiony na czerwono), co nie jest niczym niepokojącym.

Ostremu kłębuszkowemu zapaleniu nerek mogą, ale nie muszą, towarzyszyć dodatkowe objawy, takie jak gorączka czy specyficzne objawy bólowe, opisane na rysunku tutaj.

Ostre zapalenie kłębuszków nerkowych ustępuje samoistnie i kończy się całkowitym powrotem do zdrowia, nie pozostawiając po sobie jakiegokolwiek śladu, bowiem usunięte nefrony szybko zostają zastąpione nowymi, w związku z czym nerki odzyskują pełną wydolność.

Na szczęście nie ma skutecznego sposobu leczenia ostrego kłębuszkowego zapalenia nerek, w sensie jego zablokowania, co byłoby karygodnym nieporozumieniem. Jedyne, co może zrobić medycyna, to obniżyć gorączkę, jeśli wystąpi, co też jest nieporozumieniem.

Kłębuszkowe zapalenie nerek o przebiegu ostrym z gorączką wymaga leżenia w łóżku, jeśli natomiast przebiega bez gorączki, wystarczy wypijać zwiększoną ilość płynów, żeby ułatwić ewakuację fragmentów nefronów.

Bywają przypadki, że ból związany z ostrym zapaleniem nerek ma charakter kolkowy, uniemożliwiający funkcjonowanie. Można wówczas zastosować leki przeciwbólowe.

W wypadku kłębuszkowego zapalenia nerek o przebiegu ostrym i bolesnym, bioenergoterapeuta może zlikwidować ból, dając choremu pożądane wytchnienie. Kolejną rzeczą, jaką może i powinien zrobić bioenergoterapeuta, to zapobiec ewentualnemu buksowaniu systemu odpornościowego, które grozi przejściem ostrego kłębuszkowego zapalenia nerek w przewlekłe kłębuszkowe zapalenie nerek.

Przyczyny przewlekłego kłębuszkowego zapalenia nerek są dwie, często zresztą nakładające się na siebie. Pierwszą są przewlekłe stany zapalne, z których ropa, w niewielkiej ilości, ale bez przerwy, jest wchłaniana do krwi, wraz z którą dociera do nerek i osadza się na nieprzepuszczalnym dla niej sicie, jakim jest wewnętrzna warstwa torebki kłębuszka. Jest jej zbyt mało, żeby przyciągnęła bakterie, prowokując system odpornościowy do zainicjowania stanu zapalnego, ale wystarczająco, żeby skutecznie zablokować przepływ przesączu do wnętrza torebki kłębuszka. W tej sytuacji następuje tzw. rozplem, czyli nadmierne rozmnażanie się komórek kłębuszków, które wypełniają wnętrze torebki, co w konsekwencji prowadzi do zwłóknienia nefronu. Postępujący proces włóknienia nefronów prowadzi do niewydolności nerek.

Drugą przyczyną przewlekłego kłębuszkowego zapalenia nerek są inne niż ropa substancje, które podobnie jak ona zalegają między kłębuszkiem a torebką kłębuszka, doprowadzając do włóknienia nefronów. Najczęściej są to leki, np. przeciwzapalne stosowane w chorobach stawów. Przewlekłe kłębuszkowe zapalenie nerek towarzyszy chorobie stawów tak często, że liczne źródła, biorąc skutek za przyczynę, wymieniają nie leki, lecz chorobę stawów jako przyczynę przewlekłego kłębuszkowego zapalenia nerek.

Włóknienie nefronów jest procesem nieodwracalnym, co znaczy że zwłókniałe nefrony ani nie zostaną zregenerowane, ani nie będą usunięte, by na ich miejsce powstały nowe. Jedynym ratunkiem jest powstrzymanie tego procesu, czyli zachowanie tych nefronów, które jeszcze funkcjonują. Szkopuł w tym, że włóknienie nefronów z reguły przebiega bezobjawowo i dotyka obu nerek jednocześnie, a że mają one spory zapas nefronów, musi minąć sporo czasu, zanim chory (uważający się zwykle za zdrowego) o tym się dowie, a więc gdy pojawią się u niego objawy niewydolności nerek i będzie gotów coś z tym zrobić. Ale wtedy będzie za późno.

W naturze nic nie jest idealne. Jeśli mówimy, że w przewlekłym kłębuszkowym zapaleniu nerek system odpornościowy nie inicjuje stanu zapalnego, mamy na myśli stan zapalny o charakterze ostrym, mającym na celu usunięcie uszkodzonych nefronów. Takie stany zapalne w wypadku przewlekłego zapalenia nerek rzeczywiście nie występują, ale co by to było za zapalenie, gdyby nie było zapalenia? Ono oczywiście jest, ale nie jako klasyczne zapalenie, z charakterystycznym ogniskiem, lecz obejmuje całe nerki, w których jest mniej więcej równomiernie rozłożone. Jest ono na tyle charakterystyczne, że nawet niewprawny bioenergoterapeuta łatwo je odnajdzie.

Ja nie wyszukuję ludziom chorób. Pytam pacjenta, w czym mam mu pomóc, i w miarę moich możliwości staram się mu pomóc. Niezależnie od tego pewne organy same o siebie się upominają, śląc wyraźne sygnały do mojej dłoni. Tym sposobem, niejako przypadkowo, odkrywam stany zapalne niektórych organów, w tym nerek. Wówczas, rzecz jasna, staram się usunąć stan zapalny, ale to nie wszystko, gdyż muszę uświadomić pacjentowi, jaka groźba nad nim zawisła, a także doradzić mu, jak jej uniknąć. Doradzam mu, żeby, jeśli dotychczas tego nie uczynił, wdrożył opisane tutaj metody prozdrowotne, a ponadto napar ziołowy na drogi moczowe. Oczywiście, nie znam losów wszystkich, u których zdiagnozowałem zapalenie nerek, a następnie udzieliłem im stosownych porad, niemniej jednak z tych przypadków, które znam, mogę żywić przeświadczenie, że proces destrukcji nerek, podłożem którego jest przewlekłe kłębuszkowe zapalenie nerek, da się powstrzymać.

Nie jest jasne, dlaczego u niektórych osób w nerkach tworzą się kamienie, a u innych nie, mimo że odżywiają się tak samo, toteż dietę należy wyeliminować jako przyczynę kamicy nerkowej.

Uwarunkowania genetyczne to takie medyczne słowo-wytrych, kiedy lekarzowi nie wypada przyznać się, że czegoś nie wie, mimo to chce udzielić mądrej odpowiedzi, przynajmniej w mniemaniu ciekawskiego pacjenta, który i tak nie wie, o co chodzi, ale genetyczne dla niego to coś jak magiczne, albo wręcz boskie, więc przyjmuje odpowiedź z wytrzeszczem oczu i rozdziawioną gębą... z podziwu dla mądrości lekarza.

Żeby mógł wytworzyć się kamień nerkowy, musi najpierw powstać tak zwana płytka osadowa. I tutaj rodzi się pytanie o przyczynę powstawania płytki osadowej. Nie jest to do końca jasne, ale jedna z hipotez mówi, że ową przyczyną są zadry powstałe ze złuszczonego nabłonka, który w porę nie odpadł, zakłócając tym samym gładź powierzchni kielicha albo miedniczki nerkowej.

Płytka osadowa to kamienny okruch, który nie ma trwałego związku z podłożem, więc łatwo odeń odpada i zostaje wydalony wraz z moczem jako piasek nerkowy, ale gdy nie odpadnie, staje się jądrem, które będzie stopniowo obrastało nowymi warstwami osadu, aż osiągnie rozmiary sporego kamienia.

Tutaj bioenergoterapeuta może narobić więcej złego niż dobrego, ponieważ, nawet nieopatrznie, może poruszyć kamień nerkowy, co nie jest pożądane, zwłaszcza jeśli kamień jest duży. Lepiej poczekać, aż będzie mniejszy, albo rozpadnie się na mniejsze.

Leczenie kamicy nerkowej metodami prozdrowotnymi jest jednocześnie zapobieganiem jej w przyszłości, jeśli rzecz jasna owe prozdrowotne metody staną się naszym sposobem życia. Chodzi tutaj o miksturę oczyszczającą w wariancie z sokiem z cytryny, po wdrożeniu której kamienie nerkowe albo maleją, jeśli utworzyły się wokół jednego jądra, albo rozpadają się na kilka mniejszych, jeśli istnieją jako konglomerat kamieni utworzonych wokół kilku jąder.

Kolkę nerkową wywołuje schodzący kamień nerkowy, gdy utkwi w moczowodzie. Objawem kolki nerkowej jest bardzo silny ból o charakterze rozdzierającym, który zwykle pojawia się w okolicach lędźwi i promieniuje w dół brzucha, w kierunku pachwin, lub w górę, w kierunku łopatki, jak na rysunku tutaj

Bioenergoterapeuta niewiele może pomóc w wypadku kolki nerkowej. Co najwyżej może spróbować uśmierzyć ból, ale nie zawsze się to udaje, a jeśli już, to raczej na krótko.

Zazwyczaj jest kwestią czasu, żeby schodzący kamień nerkowy pokonał przeszło trzydziestocentymetrową drogę moczowodu. Żeby chory jakoś ten czas przetrzymał, wskazane jest zażywanie silnych środków przeciwbólowych, a także rozkurczowych, żeby ułatwić przejście kamienia przez moczowód.

O ile niedorzecznością jest picie płynów na umór, zalecane przez chorobogenną propagandę medyczną, to w wypadku kolki nerkowej jest to ze wszech miar uzasadnione. Największy sens ma picie ciepłej przegotowanej wody z dodatkiem soku wyciśniętego z cytryny (ćwierć do pół cytryny na szklankę).

Kamienie nerkowe mogą mieć różną powierzchnię – od gładkiej do porowatej, najeżonej ostrymi krawędziami. Najostrzejsze są te powstałe z rozpadu konglomeratów, one też najczęściej ranią ściany moczowodów. Często wówczas pojawia się krwiomocz, mogą też pozostać trwałe blizny, ale nie to jest najgroźniejsze. Najgroźniejsze jest ryzyko infekcji.

W średniowieczu woda była zanieczyszczona bakteriami, ale nikt nie wiedział nawet, że takie coś, jak bakterie, w ogóle istnieje. A jednak ludzie zauważyli, że w kolce nerkowej woda wywołuje gorączkę i słabowanie, jak niegdyś nazywano choroby obłożne. Zastąpiono więc wodę piwem, do produkcji którego woda musi być wysokiej czystości, w przeciwnym bowiem razie piwa po prostu nie da się wyprodukować. Podłapali to lekarze i od tamtego czasu picie piwa w kolce nerkowej stało się medycznym standardem leczenia kolki nerkowej. Ów standard obowiązuje do dziś, mimo że to średniowieczny mit.

Czy coś stoi na przeszkodzie, żeby także i dziś raczyć się piwem w przypadku kolki nerkowej? Owszem, albowiem o ile niegdysiejsze piwo można było nazwać napojem ziołowym, to dzisiejsze piwo trzeba nazwać napojem chemicznym.

Z moczowodu kamień nerkowy schodzi do pęcherza moczowego, gdzie może pozostawać długi czas, nie dając żadnych objawów. Mimo to warto kontynuować picie wody z cytryną przez 3 miesiące, gdyż trzeba liczyć się z tym, że kamień zalegający w pęcherzu trzeba będzie kiedyś „urodzić”, więc lepiej, żeby był on jak najmniejszy.

Tutaj natura mężczyzn potraktowała niesprawiedliwie, bowiem do rodzenia, także kamieni, kobiety przystosowane są lepiej, ale na kamicę nerkową to mężczyźni chorują częściej, i to aż 4 razy.

Autor: Józef Słonecki