Test z wahadełkiem

Często jestem pytany, czy potrafię rozpoznać (w domyśle wyłowić) osoby obdarowane predyspozycjami do udzielania pomocy bioenergetycznej. Odpowiadam, że nie, tego nie potrafię. Tym niemniej dobrze by było, gdyby usługi bioenergoterapeutyczne stały się ogólnie dostępne, zwłaszcza teraz, gdy wielopokoleniowa farmaceutyczno-medyczna indoktrynacja skutecznie odstręcza coraz szersze rzesze ludzi od zainteresowania aspektem energetycznym zdrowia, na rzecz wynajdywania chorób na podstawie niedopasowania parametrów krwi do absurdalnych norm, stworzonych tylko po to, by koncerny farmaceutyczne mogły zwiększyć sprzedaż leków.

Według mnie, najprostszym i zarazem najbardziej miarodajnym sposobem sprawdzenia, czy jest się kandydatem na bioenergoterapeutę, jest praca z wahadełkiem na planszy tak zwanego człowieka astralnego. Pozytywny wynik eksperymentu nie przesądza jeszcze o niczym, bowiem w grę wchodzi wiele innych czynników, ale jest niejako certyfikatem wydanym samemu sobie, zaświadczającym, że posiadamy podstawową umiejętność wymaganą od bioenergoterapeuty, jaką jest stawianie diagnozy energetycznej.

Nigdy, absolutnie nigdy nie należy poddawać oddziaływaniom energetycznym ludzi bez ich woli i wiedzy, dlatego musimy znaleźć kogoś, kto zechce wziąć udział w eksperymencie. Ponadto musi to być osoba, o której dolegliwościach nie posiadamy żadnej wiedzy. Inaczej wahadełko w naszym ręku może zostać skażone sugestią, a więc badanie nie będzie w pełni obiektywne.

Osoba badana może przebywać w tym samym pomieszczeniu, albo w pomieszczeniu obok, bądź gdziekolwiek indziej. Odległość nie ma znaczenia. Ważne jest, żeby zrelaksowana siedziała wygodnie w fotelu, a jeszcze lepiej leżała, no i żeby nawiązała z nami kontakt głosowy – bezpośredni bądź telefoniczny. Czasami wystarczy zsynchronizować godzinę i minutę eksperymentu.

Dla początkujących najodpowiedniejsze jest wahadełko z kasztana zawieszonego na dratwie długości 15 - 20 cm. Koniec nitki ujmujemy między dwa palce – kciuk i wskazujący. Ręki nie podpieramy na łokciu. Siedząc na krześle trzymamy ją w sobie właściwej swobodnej, naturalnej pozycji.

Planszę możemy położyć na stole, ale równie dobrze może leżeć na kolanach. Wahadełko ustawiamy na środku planszy, około centymetra ponad nią.

Na początku wahadełko stoi jak zamurowane. Jakby się zastanawiało, co ma robić dalej. Niech sobie stoi. W żaden sposób nie próbujemy go poruszyć – ani mechanicznie, ani nawet myślami. Ma stać, jak stoi. Jest to generalna próba naszych zdolności paranormalnych, których istotą jest zdać się na podświadomość i dać się jej prowadzić. Zaraz się przekonamy, że nie jest to takie proste, zwłaszcza dla początkujących.

Podczas oczekiwania na ruch wahadełka staramy się zachować nasze myśli i wzrok biernie. Nie wpatrujemy się ani w planszę, ani w wahadełko. Po prostu patrzymy wzrokiem rozproszonym. Myśli także nie kierujemy ani na planszę, ani na wahadełko, lecz myślimy o osobie poddanej badaniu. Tylko o niej. Ale nie pod kątem, co jej dolega. Ot, po prostu myślimy, bo o czymś myśleć trzeba.

Jeśli wahadełko nie chce ruszyć, to możemy na chwilę zamknąć oczy i postarać się zobaczyć osobę poddaną badaniu. Właśnie chodzi o to, żeby ją zobaczyć, a nie wyobrazić sobie. Jeśli już się pokazuje, to nie przed oczami, lecz nieco wyżej, na wysokości brwi, w tak zwanym trzecim oku. To najwięcej, co ze swej strony możemy zrobić. Resztę pozostawiamy obu podświadomościom – naszej i osoby badanej, gdyż od porozumienia ich obu zależy wynik eksperymentu.


Człowiek astralny - plansza do pracy z wahadełkiem

Wahadełko zaczyna nieśmiało, jakby nie mogło się zdecydować, gdzie ma pójść. Jednym razem są to ruchy wahadłowe, innym razem okrężne albo eliptyczne, czy nawet zygzakowate – nijakie. Trwa to chwilę, ale potem jego ruchy stają się bardziej zdecydowane i wykraczają poza wewnętrzny krąg, a następnie podąża ono w kierunku kręgu zewnętrznego, do którego przypisane są niektóre organy ludzkiego ciała.

Oczywiście, że to nasza ręka przesuwa wahadełko ponad planszą, a nie ono samo chodzi. Cała sztuka polega na tym, żeby pozwolić ręce z wahadełkiem samej wybierać kierunek ruchu, niezależnie od naszej woli. Nie wiem, czy tego można się nauczyć.

Kiedy wahadełko zakończy wędrówkę, a więc dotrze do zewnętrznego kręgu z przypisanymi organami ludzkiego ciała, zaczyna wykonywać takie same ruchy, jakie wykonywało na początku, kiedy było w punkcie centralnym planszy. Niektórzy wówczas coś odczuwają. Ja na przykład odczuwam ciepło, zimno albo szczypanie – specyficzne uczucie, którego jaśniej objaśnić nie potrafię, bo nie znajduję słów. Zdaje się, że odczucia każdego są indywidualne. Początkujący mogą nic nie odczuwać, niemniej jednak uwrażliwienie powinno pojawić się z czasem. Będzie niezbędne w przyszłości, jeśli test zdamy pomyślnie i zajmiemy się bioenergoterapią.

Na koniec porównujemy naszą diagnozę z dolegliwościami, na które skarży się osoba badana. Nie należy popadać w euforię, gdy trafimy z diagnozą za pierwszym razem. Może to być bowiem traf statystyczny. Nie należy też zrażać się pierwszym niepowodzeniem, gdyż, jak wiadomo, początkujący mają najtrudniej. Często bywa tak, że osoba badana nie traktuje tego badania poważnie i nie skupia się na nim, tylko błądzi myślami wokół jakichś trosk dnia codziennego. Co innego, gdy ktoś celowo przychodzi do bioenergoterapeuty, żeby ten mu pomógł, albo przynajmniej powiedział, co mu jest. Taki ktoś jest skupiony na swoich dolegliwościach. Czasami aż nadto.

Wyniki uzyskane na planszy człowieka astralnego nie mają większej wartości użytecznej, jeśli chodzi o stawianie diagnozy i przekazywanie energii na odległość, toteż są one bezużyteczne dla bioenergoterapeutów praktykujących, natomiast dla początkujących bioenergoterapeutów wydają się mieć znaczenie fundamentalne. Warto bowiem wiedzieć, że większość bioenergoterapeutów wywodzi się spośród radiestetów, dla który różdżka i wahadełko są podstawowymi instrumentami diagnostycznymi.

Może się też zdarzyć, że osoba biorąca udział w eksperymencie nie tylko potwierdzi postawiona diagnozę, ale także odczuje przekaz energii, a nawet poprawę zdrowia. Będzie to kolejne potwierdzenie predyspozycji do zawodu bioenergoterapeuty.

Autor: Józef Słonecki