Dzięki wyselekcjonowanym, często opatentowanym szczepom korzystnych dla zdrowia bakterii wzmocnimy naszą odporność, poczujemy przypływ energii i dobrego samopoczucia - obiecują wytwórcy coraz bardziej popularnych w Polsce produktów probiotycznych. Możemy kupić nie tylko jogurty (Actimel, Milko, Activia, Jogi), ale też wzbogacaną bakteriami żywność dla niemowląt (mleko i kaszki firm Nestlé czy Nutricia). Za granicą dostępne są nawet probiotyczne sery (fiński Gefilus) i soki owocowe (szwedzki ProViva). Żaden z reklamowanych korzystnych dla zdrowia efektów spożywania probiotycznego nabiału nie został jednak potwierdzony badaniami klinicznymi, choć w reklamach pojawia się hasło "działanie potwierdzone naukowo". - Przeprowadzono tak niewiele badań, większość na zwierzętach laboratoryjnych, że na razie wiadomo tylko, że probiotyki nie szkodzą, a jedynie niektóre z nich w ściśle określonych sytuacjach korzystnie oddziałują na organizm człowieka - mówi dr Piotr Albrecht z Kliniki Gastroenterologii i Żywienia Dzieci Akademii Medycznej w Warszawie.
Lekarze zalecają osobom cierpiącym na biegunki stosowanie sprzedawanych w aptekach probiotyków, takich jak lakcid, trilac i lacidofil. Ich wartość lecznicza również ma wątłe podstawy naukowe. Według polskich producentów, obecne w preparatach starannie dobrane odmiany bakterii Lactobacillus i Bifidobacterium przywracają równowagę biologiczną w jelicie. Można im wierzyć na słowo, bo wiarygodnych wyników badań nadal brak.
Ludzkość opanowała sztukę fermentacji przed tysiącami lat. Okazało się wtedy, że umiejętnie "popsute" mleko czy warzywa dłużej nadają się do spożycia - rolę naturalnego konserwantu odgrywał kwas mlekowy, odstraszający chorobotwórcze mikroby. Ludzie spożywający regularnie jogurt, na przykład bułgarscy chłopi, znani byli z długowieczności. Na początku XX wieku rosyjski mikrobiolog Ilja Miecznikow stwierdził, że to zasługa korzystnych dla ludzkiego organizmu bakterii zamieszkujących jelito grube i powszechnie występujących w sfermentowanym mleku. Przy okazji późniejszy laureat Nagrody Nobla ogłosił, że toksyny "złych" bakterii jelitowych są odpowiedzialne za starzenie się. Skutkiem tego była panująca przez jakiś czas w Europie moda na rzekomo odmładzającą dietę mleczną.
Mimo wielkiego postępu nauk przyrodniczych przez ostatnie sto lat nasza wiedza na temat probiotyków prawie się nie zmieniła. Dobroczynne bakterie, odsunięte w cień przez antybiotyki, dopiero niedawno stały się obiektem intensywnych prac badawczych. - Mechanizm ich działania jest po części znany, ale nie przeprowadzono obiektywnie kontrolowanych badań klinicznych dowodzących ich skuteczności - wyjaśnia prof. Piotr Heczko, kierownik Katedry Mikrobiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wyjątkiem są niedostępne w Polsce Lactobacillus rhamnosus GG, a także grzyby Saccharomyces boulardii. Wszystkie inne mikroby w probiotycznych jogurtach czy preparatach leczniczych mogą być dla nas równie użyteczne jak bakterie zsiadłego mleka.
- Mamy ewidentne dowody na skuteczność stosowanych przez nas bakterii. Dokumentacja naukowa liczy 150 stron, ale lekarze nie są przekonani - mówi Tomasz Zachwatowicz, szef działu rozwoju w firmie Chr. Hansen Poland, produkującej szczepy probiotyczne.
- Probiotyki nie są panaceum. Promujemy samą ideę probiozy, ale nie obiecujemy dziś, że jogurt może zapobiegać rakowi, bo nie zostało to potwierdzone - wyjaśnia.
Producenci probiotyków argumentują, że stosowane przez nich bakterie są lepsze niż te znajdujące się w zwykłym jogurcie, ponieważ są w stanie przeżyć w naszym układzie pokarmowym, a tylko żywe mikroby są korzystne dla zdrowia. Uczeni z University of California w San Diego i centrum medycznego Shaare Zedek w Jerozolimie dowiedli, że to nieprawda. Badacze zabili bakterie, stosując promieniowanie gamma, i podali je laboratoryjnym myszom. Okazało się, że w takiej formie bakterie nadal zwalczają stan zapalny w jelitach. Co więcej, wystarczyło syntetyczne DNA probiotycznych mikrobów, by wywołać ten sam efekt. "Krótkie odcinki genomu pobudzają układ odpornościowy" - wyjaśnia prof. Eyal Raz, kierujący badaniami.
Czy żywe probiotyki nie są zatem nic warte jako leki? - Zależy, które z nich - odpowiada prof. Heczko. Probiotyki spożywcze poprawiają funkcjonowanie przewodu pokarmowego, ale ich właściwości lecznicze są wątpliwe - mogą pomóc najwyżej w wypadku niektórych biegunek albo problemów z trawieniem mleka. Inna grupa to tzw. probiotyki medyczne, od niedawna intensywnie badane w naszym kraju (m.in. dzięki funduszom Unii Europejskiej). - Dopiero za dwa, trzy lata będziemy mogli stwierdzić, które bakterie są rzeczywiście skuteczne - zapowiada dr Albrecht. Tylko co trzeci z ponad 400 gatunków mikrobów występujących w naszych jelitach został przebadany przez mikrobiologów. Być może terapię probiotyczną będzie trzeba dostosowywać indywidualnie do potrzeb pacjenta. Wiadomo bowiem, że korzystna dla zdrowia bakteryjna flora jelitowa wygląda inaczej u mieszańców różnych rejonów i zmienia się w zależności od diety.
Uczeni mają nadzieję, że stosując odpowiednio dobrane mikroby, będą mogli walczyć z infekcjami żołądka i dwunastnicy bez stosowania antybiotyków. Jest to możliwe, ponieważ niektóre bakterie są naturalnymi konkurentami odpowiedzialnej za chorobę wrzodową Helicobacter pylori. Mogłyby więc zastąpić stosowaną dziś terapię antybiotykową, która może powodować przykre skutki uboczne. Jeszcze większe nadzieje związane są z "oczyszczającymi" właściwościami probiotycznych bakterii. Miecznikow miał rację, że niektóre z nich są w stanie zmniejszać stężenie rakotwórczych substancji w jelicie grubym. Mogłyby więc zapobiegać rozwojowi raka okrężnicy, zwłaszcza u osób z predyspozycjami genetycznymi do tej choroby.
Niektóre probiotyki mogą znaleźć zastosowanie w pediatrii. Uczeni z Finlandii ogłosili na łamach tygodnika "Lancet", że bakteria Lactobacillus rhamnosus GG może chronić małych alergików przed atopowym zapaleniem skóry. Wystarczyło, aby probiotyk spożywały matki w ostatnich miesiącach ciąży oraz ich nowo narodzone dzieci, a ryzyko choroby spadało o 40 proc. "Efekt ochronny utrzymywał się aż do czwartego roku życia" - podkreślał prowadzący badania dr Marko Kalliomäki z University of Turku.
Zjawisko to wyjaśnia tzw. teoria higieniczna alergii. W krajach rozwiniętych dziecko ma coraz mniejszy kontakt z bakteriami, wirusami i grzybami. To zasługa nie tylko szczepionek, ale również powszechnego stosowania antybiotyków i środków dezynfekujących. W rezultacie układ odpornościowy ma coraz mniej okazji do "treningu" i zaczyna gwałtownie reagować na niegroźne dla zdrowia pyłki traw czy kurz. Wczesny kontakt z nieszkodliwymi dla zdrowia bakteriami sprawia, że dzieci są mniej skłonne do alergii.
Nie oznacza to jednak, że koniecznie należy im kupować probiotyczny jogurt. Jak udowodnili uczeni ze Szwajcarii, podobnie dobroczynny wpływ wywiera mieszkanie na wsi oraz bliskie kontakty ze zwierzętami domowymi, których ślina obfituje w niegroźne mikroby. Kolejny raz okazało się, że rozwój cywilizacji wpędził nas w ślepą uliczkę - walczyliśmy z bakteriami tak zajadle, że teraz nam ich brakuje i szukamy ich w probiotykach.
Autor: Jan Stradowski