Sok z aloesu i ekstrakt z grejpfruta

Ekstrakt z grejpfruta, np. Citrosept, ma właściwości zbliżone do soku z aloesu. Jedną z istotnych cech tych specyfików jest to, że nie wykazują one właściwości baktrerio- czy grzybobójczych. Specyfika soku z aloesu i rozcieńczonego ekstraktu z grejpfruta polega na tym, że nasączona nimi pożywka staje się (na jakiś czas) niejadalna dla drobnoustrojów. Inaczej mówiąc: potraktowanie pożywki sokiem z aloesu bądź ekstraktem z grejpfruta nie uśmierci żerujących na niej drobnoustrojów, lecz wstrzyma ich aktywność, a więc szybkość rozmnażania się.

W gojeniu się ran nie przeszkadza obecność drobnoustrojów, lecz ich zjadliwość, a więc ilość, która bezpośrednio zależy od wykorzystania pożywki w celu szybkiego rozmnożenia się. Najgroźniejsze są te drobnoustroje, które jako produkty przemiany materii wydalają toksyny zwane jadami, gdyż mają zdolność uszkadzania zdrowej tkanki na brzegach rany i w ten sposób zwiększają ilość pożywki pozostającej do ich dyspozycji. Organizm w procesie gojenia się rany produkuje nowe komórki na jej brzegach dążąc do wypełnienia ubytku, jednak w przypadku obecności tam drobnoustrojów o dużej zjadliwości efekt jest odwrotny do zamierzonego, gdyż nowo powstałe komórki stanowią kolejną porcję pożywki dla drobnoustrojów. W tej sytuacji organizm ratuje się przed ekspansją zjadliwych drobnoustrojów poprzez otoczenie zainfekowanego miejsca szczelną warstwą złożoną z białych krwinek - otorbienie. Stan taki nazywamy przewlekłym (chronicznym) miejscowym stanem zapalnym.

Zastosowanie w przypadku miejscowych stanów zapalnych środków typowo antyseptycznych, a więc odkażających z drobnoustrojów, z reguły nie przynosi spodziewanych rezultatów, a często nawet rozjątrza sytuację, ponieważ środki te zabijają drobnoustroje oraz część komórek tkanki dostarczając tym sposobem drobnoustrojom pożywkę złożoną z fragmentów komórek tkanki oraz ich pobratymców, a więc wpływają na ich zjadliwość. Inaczej rzecz ma się po zastosowaniu środków specyficznych - soku z aloesu, ekstraktu z grejpfruta, a także moczu - czyli środków wpływających na zmianę charakteru środowiska, którym dla drobnoustrojów jest przestrzeń rany. Okazuje się bowiem, że organizmu nie trzeba wyręczać w niczym. Wystarczy tylko delikatnie go wspomóc.

Wielu badaczy "odkryło" tę cechę ekstraktu z grejpfruta niewykazującego właściwości bakterio- czy grzybobójczych, co nie jest jego wadą, lecz specyfiką.

W badaniach praw natury nie jest ważne to, co wiemy - z ilu elementów składa się komórka, ale to, co rozumiemy. Cóż z tego, że wiemy, iż białka tworzone są w maleńkich grudkach - rybosomach, skoro nie potrafimy zrozumieć: jak to się dzieje, że taka maleńka rzecz, niewidzialna gołym okiem, jak komórka, w swoim wnętrzu, podzielonym na setki przestrzeni specjalną siateczką, potrafi wytworzyć wszystkie potrzebne jej białka, i przychodzi jej to z łatwością, a najpotężniejsze fabryki chemiczne tego nie potrafią.

Analogiczną sytuację mamy w przypadku owych badaczy, którzy coś odkryli, nawet wiedzą co, ale tego nie rozumieją. A skoro tak, skoro ekstrakt pozyskany z grejpfruta nie wykazuje właściwości zabójczych wobec drobnoustrojów, to musi być w tym jakiś haczyk.

Nie ma w tym nic dziwnego, że w naturze występują substancje chemiczne, gdyż natura wymyśliła je dużo wcześniej od chemików. Na przykład czosnek wymyślił dla swojej ochrony antybiotyk, zaś pestka jabłka broni się przed drobnoustrojami związkami cyjanku. Nie jest wiadome, jaka substancja zawarta w soku z aloesu sprawia, że nasączona nim pożywka staje się niejadalna dla drobnoustrojów. Czy może zatem dziwić, że natura wytworzyła związki chemiczne takie same jak konserwanty produkowane przez współczesny przemysł chemiczny, na przykład benzethoniumchlorid? A właśnie wykrycie takich związków w ekstrakcie z grejpfruta rzuciło podejrzenie, że sam ekstrakt to taki sobie płyn - biologicznie obojętny, zaś swe zabójcze właściwości uzyskuje dopiero wówczas, gdy w procesie produkcyjnym zostanie do niego dodany benzethoniumchlorid jako konserwant; silna trucizna. No i poszedł w żądny sensacji świat mit o rzekomo niebezpiecznych właściwościach ekstraktu z pestek grejpfruta, który wcale bakteriobójczy ani grzybobójczy nie jest, a skoro jest, to tylko przez to, że zawiera w swoim składzie konserwant nadający mu wszystkie cechy leku. Wychodzi na to, że ekstrakt z grejpfruta żadnych właściwości nie ma, a więc można go zastąpić wodą z dodatkiem benzethoniumchloridu, czyli że jest trucizną - niczym innym. I nie ma znaczenia, że nie ma ani jednego doniesienia, by ekstrakt z grejpfruta zaszkodził kiedykolwiek i komukolwiek. To się nie liczy - najważniejsza jest sensacja.

Ale przecież natura potrafi wytworzyć jeszcze silniejsze trucizny od benzethoniumchloridu, więc dlaczego związek ów nie może być w ekstrakcie z grejpfruta jako jego naturalny składnik? Co w tym dziwnego? To może dziwić (i straszyć) tylko tych, którzy nie potrafią zrozumieć tego, co wiedzą.

Brak zrozumienia zasłyszanej wiedzy stanowi pożywkę dla oszołomów i oszustów.

Autor: Józef Słonecki