Wzmacnianie odporności

My doprawdy nie kierujemy się żadnymi wskazówkami medycznymi, bowiem nie interesuje nas walka z objawami chorobowymi ani interes robiony na tym niecnym procederze, jakim jest "leczenie" chorób. Niemniej jednak często odnosimy się do propagandy medycznej stawiając ją za negatywny, a więc godzien najwyższego potępienia przykład wykorzystania niewiedzy pacjenta - bezrozumnego nabywcy leków i usług medycznych.

Jednym z popularniejszych haseł medycznych jest obecnie wzmacnianie odporności. Jakoś nikt nie spyta - co to jest, po co tę odporność wzmacniać? Czy my jako gatunek naprawdę jesteśmy tak nieudanym przypadkiem ewolucyjnym, że bez kuglarstwa medycznego sami nie potrafilibyśmy funkcjonować? Czy są jakieś przesłanki, że tam, gdzie wkracza medycyna... ilość chorych maleje? Czy może jest odwrotnie? Czy odporność ma wynikać z ogólnej kondycji organizmu, czy też z rodzaju zastosowanych leków bądź paraleków?

No i pytanie zasadnicze: po co wzmacniać odporność i co to oznacza? Hipokrates napisał: - Niektóre objawy świadczą, że organizm ma swój własny system odpornościowy. Otóż to - o tym, że mamy własny system odpornościowy dowiadujemy się po objawach, które niesłusznie nazywamy chorobami, a więc to właśnie objawy świadczą, że system odpornościowy należycie pełni swoją rolę ochrony naszego zdrowia. Skoro tak, to do czego zmierza hasłowe wzmacnianie odporności? Do tego, by ów system był jeszcze mocniejszy, a więc objawy chorobowe gwałtowniejsze? Z życia wiemy, że medycyna ukierunkowana na walkę z objawami chorobowymi stara się za wszelką cenę wyeliminować nasz system odpornościowy z roli narzuconej mu przez naturę poprzez zastosowanie leków mających charakter immunosupresyjny, a więc obniżających sprawność systemu odpornościowego, w wyniku czego ustępują objawy chorobowe (będące manifestacją aktywności systemu odpornościowego w procesie ochrony organizmu przed czynnikami szkodliwymi). Tym sposobem medycyna produkuje przewlekle chorych - pacjentów uzależnionych od leków oraz innych zabiegów kuglarstwa medycznego.

Znamiennym przykładem są reklamy probiotyków, czyli rzekomo naturalnych bakterii zawartych w kapsułkach albo jogurtach, które jakoby mają wzmacniać odporność. Nie chodzi tylko o to, że to bzdura, ale o to, iż jest to celowe działanie biznesowe mające na celu wykreowanie chorych w ilości zapewniającej systematyczne zwiększanie zysków w tej gałęzi przemysłu kontrolowanej przez farmaceutyczno-medyczne lobby.

Ogólnie rzecz ujmując: homeostaza jest podstawowym warunkiem zdrowia, w związku z czym wszystkie choroby u swego podłoża mają zaburzenia mechanizmów utrzymania homeostazy. Inaczej mówiąc: tracąc homeostazę - tracimy zdrowie... to chyba jasne. Warunek utrzymania hemostazy dotyczy rzecz jasna także drobnoustrojów zasiedlających nasze jelito grube, a więc zachwianie tej homeostazy musi skutkować zwiększoną podatnością na choroby, przez medycynę nazywaną spadkiem odporności. Ale czy sztuczne regulowanie ilości drobnoustrojów jelitowych ma coś wspólnego z naturalną homeostazą, czy też jest to tylko łatanie dziur? Oczywiście, że pacjentom to w zupełności wystarczy, wszak są to pacjenci, ale ludzie mądrzy zadają sobie pytanie: po co sztucznie hodować bakterie acidofilne w laboratoriach przemysłu medycznego, by potem nimi uzupełniać ich niedobory w ludzkim jelicie grubym? Nie lepiej stworzyć tym bakteriom odpowiednie warunki życia w ich naturalnym środowisku, jakim jest ludzkie jelito grube?

Autor: Józef Słonecki