Istota odżywiania

Wokół odżywiania narosło wiele fikcyjnych teorii, mitów oraz zwyczajnych nieporozumień. Prawdę mówiąc, już chyba nikt nie wie, co jest zdrowe, a co niezdrowe, a ci, którym wydaje się, że wiedzą, albo (częściej) wierzą w to, że wiedzą, zazwyczaj popełniają kardynalne błędy uganiając się za jakąś, w ich mniemaniu, zdrową żywnością, której tak naprawdę nigdy nie było, nie ma, i nie będzie. No bo co w żywności może być zdrowego? Nic. A jeśliby nawet taka żywność gdzieś się znalazła – zdrowa, nieskalana, to co z tego? Czy nasz przewód pokarmowy przerobi ją na coś innego niż stolec, jak to zwykł robić z każdą żywnością?

Chyba każdemu z nas zdarzyło się choć raz w życiu zwymiotować. Mieliśmy wówczas okazję przekonać się, jak wygląda apetyczny posiłek, gdy znajdzie się w żołądku i zostanie potraktowany kwasem żołądkowym. Ale to jeszcze nic, bowiem w żołądku zachodzi zaledwie wstępny proces trawienia. O wiele mniej apetycznie wygląda (a także pachnie) nasz posiłek po przedostaniu się do dwunastnicy, gdzie zostanie zroszony żółcią, spryskany sokami trawiennymi trzustki, wymieszany i nasączony enzymami.

Warto także wspomnieć, że wyprodukowanie soków i enzymów niezbędnych do strawienia posiłku, a także samo trawienie pociąga za sobą użycie mnóstwa przeróżnych substancji oraz sporej ilości energii. Widać to wtedy, gdy po posiłku czujemy się rozleniwieni, osłabieni, a nadmierny posiłek skutkuje stanem totalnego osłabienia z objawami wskazującymi na przebiegający w organizmie jakiś proces chorobowy.

W dalszych odcinkach przewodu pokarmowego nasz posiłek także nie wygląda ani nie pachnie najprzyjemniej, zwłaszcza w jelicie grubym, gdzie na niestrawione resztki rzucają się drobnoustroje wytwarzające produkty przemiany materii, z których niewielka tylko część to potrzebne nam witaminy, natomiast cała reszta to groźne jady bakteryjne, takie jak: indykan, amoniak, trupi jad, histydyna, fenol, kadaweryna, muskaryna, agmatyna, tioalkohol metylowy, indol, siarkowodór, metanotiol, krezol, kwas masłowy, putrescyna, tioglobina, urobilina. W przypadku wydostania się treści jelita grubego do jamy trzewnej (na przykład wskutek przebicia się ropnia) dochodzi do śmiertelnego najczęściej zapalenia otrzewnej. Także zapach gazów wydalanych w postaci tak zwanych wiatrów nie pozostawia cienia wątpliwości co do tego, jakim procesom jest poddany, zjedzony wcześniej, smaczny posiłek.

Niemniej jednak zadanie przewodu pokarmowego nie kończy się na wyprodukowaniu stolca. Trawienie to skomplikowany proces enzymatycznego przekształcenia wielocząsteczkowych związków chemicznych na prostsze związki chemiczne mogące przeniknąć przez błonę półprzepuszczalną, jaką jest nabłonek jelitowy. Inaczej mówiąc: cały ten wysiłek w proces trawienia organizm wkłada po to, by pobrać (wchłonąć) z masy pokarmowej około 60 substancji odżywczych, gdyż właśnie to jest celem odżywiania.

A zatem, by wysiłek organizmu włożony w proces trawienia nie poszedł na marne, lecz – wręcz przeciwnie – przyniósł same korzyści; by pożywienie wyszło nam na zdrowie, nasz posiłek powinien zawierać to, o co w tym wszystkim chodzi, czyli około 60 substancji odżywczych, niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu, bo to jest podstawowym warunkiem zdrowia. Nie zawsze da się to uzyskać w każdym posiłku, zresztą nie ma takiej potrzeby, ale suma posiłków każdego dnia powinna zaspokoić te podstawowe wymagania organizmu, a można to osiągnąć bez większego trudu, stosując w praktyce ogólne ramy celowości jedzenia, tj. zasady zdrowego odżywiania.

 Wniosek stąd, że jakiejś rzekomo zdrowej żywności nigdy nie było, nie ma i być nie musi, więc jej poszukiwanie jest pozbawione jakiegokolwiek sensu, gdyż i tak po zjedzeniu zostanie ona przerobiona na papkę wymieszaną z żrącymi kwasami trawiennymi i enzymami oraz jadami bakteryjnymi, przy których niewielka ilość konserwantów nie stanowi większego problemu. Problem stanowi żywność oczyszczona – puste kalorie bez wartości.

Mylą się ci, którzy sądzą, że wystarczy odpowiednio się odżywiać, by nie dopuścić do deficytu substancji potrzebnych organizmowi do prawidłowego funkcjonowania i w ten sposób zapewnić sobie dobre zdrowie. Większość ludzi uważa, że zjedzenie pokarmu jest równoznaczne z dostarczeniem go organizmowi. Nic bardziej błędnego! Trzeba wiedzieć, że pochodzący z środowiska zewnętrznego pokarm także w przewodzie pokarmowym pozostaje elementem tegoż zewnętrznego środowiska. Kiedy w ten sposób proces pobierania substancji odżywczych tłumaczyłem swoim pacjentom, wielu patrzyło na mnie ze zdziwieniem: – „Jak to? Przecież jeśli już coś zjadłem...” Wówczas posługiwałem się przykładem muchy plujki, gdyż jej sposób odżywiania się dobrze obrazuje to, co dzieje się także w naszym przewodzie pokarmowym.

Mucha plujka, by pobrać pokarm z środowiska, najpierw polewa go sokami trawiennymi, następnie strawioną część pokarmu wysysa, a resztę pozostawia. Stąd te charakterystyczne plamki na ścianach, suficie, meblach, które pozostawiają muchy.

W naszym przypadku proces trawienia przebiega tak samo, tyle że ma to miejsce w przewodzie pokarmowym, który można porównać do rury o długości około 6 metrów. Wnętrze rury, tak zwane światło przewodu pokarmowego, wyścielone jest błoną śluzową, która, podobnie jak skóra z zewnątrz, oddziela organizm od środowiska zewnętrznego, którego częścią jest zjedzony pokarm.

Początkiem przewodu pokarmowego jest jama ustna z zębami miażdżącymi pokarm na łatwą do strawienia miazgę, śliniankami nawilżającymi miazgę enzymami trawiennymi, i językiem, którego zadaniem jest dokładne wymieszanie miazgi z śliną.

Następny odcinek rury to przełyk, który transportuje miazgę pokarmową z jamy ustnej, przez gardło, do żołądka.

Żołądek jest workowatym rozszerzeniem rury przewodu pokarmowego służącym do magazynowania przez pewien czas porcji zjedzonego posiłku. W żołądku miazga pokarmowa nadal nasycana jest sokami trawiennymi i mieszana, i tak przygotowana, małymi porcjami, dostarczana jest przez odźwiernik do jelita cienkiego.

Jelito cienkie, będące rurą średnicy około 3 cm, to najdłuższy odcinek przewodu pokarmowego. Jest zmyślnie poskręcane, gdyż tylko w ten sposób ta przeszło czterometrowej długości rura może zmieścić się w naszym brzuchu. Ze względu na pełnione funkcje, w jelicie cienkim można wyróżnić trzy odcinki: dwunastnicę, jelito czcze i jelito kręte.

Dwunastnica jest najkrótszym odcinkiem jelita cienkiego, bo jej długość wynosi zaledwie 3 razy po 4 palce dłoni dorosłego mężczyzny (razem dwanaście palców, czyli około 25 cm). Od pozostałej części jelita cienkiego wyróżnia ją to, że uchodzą do niej soki trawienne z wątroby i trzustki, którymi, po opuszczeniu żołądka, polewana jest miazga pokarmowa.

Warstwa mięśni – mięśniówka jelit wytwarza fale podobne do ruchu robaka, czyli ruchy robaczkowe, zwane perystaltyką. Wywołują one powolny transport miazgi pokarmowej wzdłuż ścian jelita cienkiego z jednoczesnym jej mieszaniem, co umożliwia organizmowi selektywne (wybiórcze) pobieranie substancji odżywczych ze strawionego posiłku.

Długość jelita czczego wynosi nieco ponad metr. W nim organizm, przez błonę śluzową wyposażoną w kosmki jelitowe, niczym ssawki, pobiera (wchłania) potrzebne mu substancje z odpowiednio strawionej miazgi pokarmowej, będącej, jak już wiemy, częścią środowiska zewnętrznego. Resztę zaś, jak ta mucha plujka, pozostawia jako niestrawione resztki, wydalane jako stolec.

Najdłuższym odcinkiem jelita cienkiego jest jelito kręte, w którym następuje częściowe odwodnienie miazgi pokarmowej, dzięki czemu do jelita grubego dociera ona w postaci półpłynnej masy, co jest warunkiem uformowania prawidłowego stolca.

W ostatnim odcinku rura przewodu pokarmowego rozszerza się do średnicy 6 centymetrów. Jelito grube, zwane okrężnicą, jest długości około 1,5 metra. W jelicie grubym organizm pobiera z miazgi pokarmowej wodę, witaminy i minerały, reszta zaś, w postaci stolca, jest wydalana z powrotem do środowiska zewnętrznego.

Jak widać, większość substancji znajdujących się w zjedzonym pokarmie przechodzi tylko przez nasz przewód pokarmowy po to, by nasz organizm, jak ta mucha plujka, mógł pobrać sobie tylko te substancje odżywcze, które są mu potrzebne do prawidłowego funkcjonowania.

W żywności współczesnego człowieka znajdują się substancje toksyczne będące konsekwencją postępu technologicznego. Są wśród nich środki celowo dodane do żywności, tj. konserwanty oraz najrozmaitsze dodatki poprawiające smak, zapach, wygląd, a także stabilizatory kwasowości oraz substancje zapobiegające zbrylaniu się produktów żywnościowych.

Są też substancje z gruntu toksyczne, które do żywności dostały się w sposób mniej lub bardziej przypadkowy, a wśród nich należy wymienić antybiotyki i hormony używane w hodowli zwierząt, czy nawozy syntetyczne i środki ochrony roślin, w tym rakotwórcze herbicydy, stosowane we współczesnych uprawach rolnych.

Osobną sprawą są substancje toksyczne przenikające do roślin za sprawą kwaśnych deszczy, w których znaleźć można całą tablicę Mendelejewa, z metalami ciężkimi włącznie.

Jest rzeczą oczywistą, że zetknięcie się takiej różnorodności toksyn z delikatną tkanką nabłonka jelitowego musi wywrzeć nań jakiś wpływ, i to – jak należy się domyślać – wpływ negatywny, prowadzący do powstania nadżerek w tkance nabłonka, a w konsekwencji zaburzeń we wchłanianiu substancji odżywczych.

Zważywszy na te fakty należy przyjąć, że każdy kęs zanieczyszczonego pożywienia powoduje – potencjalnie – rozmaite stany zapalne jelita cienkiego, które nieusunięte w porę wymuszają obronne skurcze mięśniówki jelit i dzielą jelito cienkie na krótkie odcinki, w wyniku czego transport masy pokarmowej ulega spowolnieniu. Zalegająca długi czas w jelicie cienkim miazga pokarmowa, ładnie strawiona, staje się doskonałą pożywką dla drobnoustrojów wywołujących jej fermentację. W wyniku fermentacji tworzą się gazy nadymające pętle jelitowe niczym balony, w których rzecz jasna nie ma mowy o prawidłowym wchłanianiu substancji odżywczych.

Na domiar złego, spowolnienie perystaltyki powoduje zaleganie w jelicie cienkim gęstego śluzu (zwanego śluzem patologicznym), który po dotarciu do jelita grubego i zmieszaniu z cholesterolem gęstnieje jeszcze bardziej, przykleja się do jego ścian, a po zmieszaniu z nieorganicznym wapniem twardnieje tworząc gumowate zbitki zwane kamieniami kałowymi. W przewodzie pokarmowym dorosłego człowieka zalega przeciętnie 8 - 15 kg patologicznego śluzu i kamieni kałowych.

Konsekwencją zaburzeń we wchłanianiu jest niedobór substancji odżywczych, szczególnie witamin i minerałów – także wówczas, gdy w naszym pożywieniu znajdują się dostateczne ilości tych substancji. Jeśli do tego dodamy toksyny wnikające do organizmu przez nadżerki błony śluzowej, to dochodzimy do wniosku, że nie ma żadnych szans, by w naszym organizmie istniały pełnowartościowe komórki umożliwiające prawidłowe funkcjonowanie wszystkich organów i narządów.

Na początku nic nie zapowiada katastrofy, ale poprzez pewne objawy organizm sygnalizuje, że coś niepokojącego zaczyna się już dziać. Najczęściej są to objawy, do których łatwo się przyzwyczaić albo (do czego namawiają lekarze) nauczyć się z nimi żyć. Jednak warto przyjąć do wiadomości, że są to wczesne sygnały poważnych niedomagań, które nigdy nie ustępują samoistnie. Przeciwnie – są one zalążkiem bardzo poważnych chorób. Te objawy to na przykład:

  • niestrawność,
  • zgaga,
  • zaparcia,
  • burczenia i przelewania w brzuchu,
  • częste choroby infekcyjne, choć może być także odwrotnie: brak objawów chorób infekcyjnych świadczący o totalnym załamaniu się systemu odpornościowego i wynikającym z tego braku odpowiedzi immunologicznej,
  • nieprzyjemne uczucie w ustach po obudzeniu się,
  • niemiły zapach z ust,
  • częste odchrząkiwanie gęstej wydzieliny, mogącej świadczyć o grzybicy tchawicy,
  • stan apatii i brak chęci do czegokolwiek, albo odwrotnie: nadmierna pobudliwość,
  • zmiany skórne w postaci rozmaitych krost, liszajów, egzem, brodawek, piegów i przebarwień skóry.

Wymienione przykładowo dolegliwości to tylko niewielki procent możliwych wariantów, które mogą być spowodowane nieprawidłowym wchłanianiem. W zasadzie każdy powinien poszukać związku swojej choroby, lub tylko dolegliwości, z pracą jelit. I znajdzie!

A jak podchodzi do tego medycyna? Czy stara się ustalić przyczynę objawów chorobowych? Nie! Nie można oprzeć się wrażeniu, że wszelkie działania medyczne skierowane są na walkę z objawami: niestrawnością, zgagą, zaparciami, gorączką, bólem, zapaleniem, i tak dalej, i dalej. Na każdy objaw jest przynajmniej kilka, a w wielu przypadkach nawet dziesiątki leków! Wystarczy tylko postawić trafną diagnozę (trochę loterii), by trafnie przepisać lek, który najskuteczniej dany objaw usunie. Niezależnie, czy jest to medycyna akademicka, opierająca się na lekach chemicznych, czy też medycyna naturalna stosująca leki mniej lub bardziej naturalne – metoda jest ta sama: walka z objawami chorobowymi.

Pozornie walka taka jest logiczna i pozbawiona skutków ubocznych, no bo niby co może być szkodliwego w uzupełnianiu brakujących witamin czy substancji mineralnych, zwłaszcza jeśli używa się do tego leków pochodzenia naturalnego – suplementów lub soków owocowych albo roślinnych? Rzecz w tym, że pod przykrywką dobrego samopoczucia mogą rozwijać się wszelkie możliwe choroby, które dadzą o sobie znać dopiero wówczas, gdy będzie już za późno na podjęcie skutecznych działań.

 

Autor: Józef Słonecki