Wydawać by się mogło, że ciało noworodka jest czyste jak przysłowiowa łza, gdyż nowo narodzone dziecko nie zdążyło nawet spróbować żywności nafaszerowanej chemią, ani pooddychać zatrutym powietrzem. W rzeczywistości jest akurat odwrotnie, bowiem każdy noworodek ma w sobie tyle toksyn, pochodzących z krwi matki oraz smółki, że mając nawet najlepszą opiekę, pozbywa się ich przez trzy lata. Nie powinno zatem dziwić, że dziecko często choruje, bowiem w ten właśnie sposób jego organizm próbuje pozbyć się toksyn. Do całkowitego oczyszczenia i związanego z nim nabycia odporności organizm dziecka potrzebuje zachorować średnio 50 razy, więc nie ma nic dziwnego w tym, że dzieci często chorują, bowiem dla ich organizmów choroby nie są problemem. Problemem są próby ich leczenia.
Profilaktyka zdrowotna, jak wiadomo, to zapobieganie chorobom - wszystkim chorobom, także tym mającym charakter uzdrawiający, jakimi są choroby infekcyjne. Inaczej mówiąc: zdrowy organizm nie powinien chorować w ogóle. To chyba jasne, i o uzyskanie takiego stanu nam chodzi w profilaktyce. Niemniej jednak wymaga on wychorowania niejako przypisanych nam chorób. I tutaj pojawia się magiczny okres trzech lat.
Noworodek potrzebuje trzech lat na oczyszczenie organizmu z toksyn nabytych w okresie przebywania w owodni, do której jako embrion wydalał produkty przemiany materii. Więc jest rzeczą naturalną, że małe dziecko po prostu powinno wychorować swoje choroby, przy czym nie chodzi tutaj o wykształcenie systemu odpornościowego, na co potrzeba lat trzynastu, lecz o niejako bieżące choroby infekcyjne, czyli proces oczyszczania z toksyn.
I wszystko bierze się chyba z działań medycznych w tym okresie życia, bowiem blokowanie objawów chorobowych u noworodka nie oznacza bynajmniej usunięcia przyczyny chorób, która po prostu w organizmie pozostaje i wciąż wymaga owych trzech lat swobodnego odchorowania. A że w zdecydowanej większości nie daje się dzieciom chorować, to warunkiem sine qua non w profilaktyce zdrowotnej jest odchorowanie chorób zaległych z wczesnego dzieciństwa, co wymaga owych trzech lat.
A jak się ma do tego Candida albicans? Relatywnie, bowiem zakażenie tym oportunistycznym grzybem nie świadczy, że jego charakter z oportunisty nagle zmienił się w agresora. To jest świadectwo mądrości organizmu, który zalegające toksyny będące pożywką dla drobnoustrojów postanowił zagospodarować najmniej agresywnym patogenem, który najłatwiej z zajętych miejsc jest usunąć, gdyż wystarczy pozbawić go pożywki, bez której ginie.
Tak więc nie ma co próbować oszukać naturę, bo w rezultacie oszukujemy samych siebie. Poganianie organizmu do szybszego leczenia jest po pierwsze bezcelowe, po drugie zupełnie niepotrzebnie narażamy się na gwałtowne reakcje systemu odpornościowego, które żadnych konkretnych korzyści nam nie przysparzają, a po trzecie wreszcie - próby oszukiwania natury zawsze okazują się szkodliwe. Przypomnę, że profilaktyka zdrowotna polega na odkrywaniu doskonałych praw natury i przestrzeganiu ich po to, byśmy żyli z nią w zgodzie, a nie po to, by ją oszukać, bo to jest domena medycyny.
Ergo: chcąc uzyskać stan, w którym w ogóle nie istnieją choroby, należy pójść po linii najmniejszego oporu, czyli zdając się na mądrość swojego organizmu. A to musi potrwać owe magiczne trzy lata. I nie znam przypadku, który by tę żelazną regułę natury podważył.
Autor: Józef Słonecki