Mądry człowiek powinien wiedzieć, że zdrowie jest jego najcenniejszą własnością i powinien uczyć się, jak sam może leczyć swoje choroby. Hipokrates
Zasady profilaktyki zdrowotnej sformułował Hipokrates (460 - 377 p.n.e.), zwany ojcem medycyny, i ujął je następująco:
Profilaktyka zdrowotna to zapobieganie chorobom poprzez utrwalanie prawidłowych wzorców zdrowego stylu życia.
I tej definicji profilaktyki zdrowotnej będziemy się trzymać, nie zaś współczesnej, wprowadzonej na użytek medycyny:
Profilaktyka zdrowotna – działania mające na celu zapobieganie chorobom, poprzez ich wczesne wykrycie i leczenie.
Właśnie wybór pomiędzy dwiema definicjami profilaktyki jest wyborem między zdrowiem, jako alternatywą dla chorób, a medycyną zainteresowaną stworzeniem pacjentów - swoistego gatunku ludzi; nabywców leków i usług medycznych. Nie jest zadaniem tego forum nakłanianie do wyboru któregoś z tych dwóch wariantów, lecz zasygnalizowanie, że taki wybór jest (choć żaden lekarz Wam tego nie powie). Skrzętnie zakamuflowany, niemalże zapomniany, ale jest.
Teraz narzuca się pytanie fundamentalne: Skoro profilaktyka zdrowotna może uchronić nas przed zachorowaniem na poważne choroby, i jest to wiadome już od czasów Hipokratesa (bez mała dwa i pół tysiąca lat), to czemu nie jest ona stosowana powszechnie, a zamiast tego zdrowiem zajmuje się medycyna - dziedzina zajmująca się leczeniem chorób? Przyczynę takiego stanu rzeczy dobrze opisuje wypowiedź dra Krzysztofa Romanowskiego, specjalisty medycyny chińskiej:
W historii niemal każdego systemu medycznego występowały dwa nurty. Jeden nurt, określmy go jako hipokratejski, był nurtem medycyny profilaktycznej. Taka medycyna dążyła do doskonałego odkrycia praw natury i fizjologii po to, by skutecznie unikać chorób. Ten nurt rozwijał medycynę edukacyjną, zapobiegawczą. Uczono ludzi jak żyć, żeby nie chorować. Podstawą takiego postępowania było założenie, że świat jest stworzony jako doskonały i nie trzeba nic poprawiać, wystarczy przestrzegać jego praw. Niestety, medycyna, która uczy ludzi jak nie chorować, działa jak brzytwa Ockhama, tzn. obcina zawód lekarza. Teoretycznie patrząc, lekarz może stać się niepotrzebny. Gdyby taka medycyna była zawsze kultywowana, to być może liczba lekarzy zmniejszałaby się sukcesywnie. Lekarz funkcjonowałby jako nauczyciel, albo jako osoba interweniująca w naprawdę trudnych sytuacjach. Wtedy mała ilość lekarzy zaspokajałaby potrzeby dużej grupy ludzi. Ale wtedy nie byłoby biznesu.
Drugi nurt, który zawsze współistniał w systemach medycznych, a szczególnie jest rozwinięty we współczesnej cywilizacji zachodniej, dążył do maksymalnego uzależnienia człowieka od usługi lekarskiej i od leków. Tego samego rodzaju podział możemy zaobserwować w medycynie chińskiej. Pierwszy nurt edukacyjny - to medycyna taoistyczna, która obecnie nie jest popularna w Chinach. Można powiedzieć, że jest to medycyna dla wybranych. Również w Chinach sztuka medyczna skomercjalizowała się tworząc drugi nurt, który aprobuje określony sposób życia i żywienia. Jest on wprawdzie zdrowszy niż ten proponowany u nas, jednak na pewno niezgodny z ideałem proponowanym przez medycynę taoistyczną. To daje określony poziom chorób w społeczeństwie i utrzymuje określony poziom usług lekarskich. Stwarza także rynek dla produkcji szerokiego asortymentu leków naturalnych, ziołolecznictwa i akupunktury.
Obecnie akupunktura została dostrzeżona przez kraje zachodnie i szybko tam się przyjęła, głównie dlatego, że pasuje do komercyjnej medycyny zachodniej. Akupunktura może być wykonywana w różny sposób: albo na poziomie objawowym i taką uprawia się niestety powszechnie w Polsce; albo na bardzo głębokim, przyczynowym poziomie. To jest dostępne dla wybitnych specjalistów, głównie w Chinach.
Nie ma wątpliwości co do tego, że drugi nurt medycyny - komercyjny opanował już cały świat. Alternatywna (do hipokratesowej) definicja profilaktyki jest tego najlepszym dowodem. No bo o co innego chodzi w: "działaniach mających na celu zapobieganie chorobom, poprzez ich wczesne wykrycie i leczenie" jak nie o to, by przy pomocy propagandy i strachu jak najprędzej wykryć u każdego jakąś chorobę - rzeczywistą bądź wyimaginowaną (dziedziczną) - by tym sposobem produkować pacjentów, tj. nabywców leków i usług medycznych? Co to ma wspólnego ze zdrowiem i profilaktyką, czyli zapobieganiem? Chyba tylko to, że jest jego zaprzeczeniem. Innymi słowy: medycyna komercyjna stała się obecnie niczym innym, jak fabryką chorób, które sama wytwarza, a następnie stosuje sztuczkę zwaną leczeniem, która polega na walce z objawami. Na zdrowie nie ma tu miejsca.
Autor: Józef Słonecki