W powszechnym mniemaniu medycyna to coś jakby zdrowie, z naciskiem na jakby. Ludzie idą do tzw. służby zdrowia (zajmującej się wyłącznie chorobami) sądząc, zwiedzeni nazwą, że idą po zdrowie. W rzeczywistości wychodzą z receptą na leki, które wykupują i wpierniczają wierząc, że to na zdrowie. Przyjmują zatem do wiadomości, że choroba jest efektem niedoboru w organizmie jakichś leków, a lekarz jest fachowcem od stawiania diagnoz, tj. oceny, niedobór którego leku spowodował dane objawy chorobowe. Nie pozostaje zatem nic innego, jak ów niedobór leku uzupełnić i... powrót zdrowia murowany. Oczywiście są lekarze dobrzy i źli. Poznać to po tym, że im lepszy lekarz, tym więcej zna szkodliwych leków, które lekką ręką przepisuje, i nie tylko po to, by zablokować objawy chorobowe, ale także "osłonowo" (na wszelki wypadek, bo a nuż może danego leku w organizmie zabraknąć i powstaną tzw. powikłania) czy też profilaktycznie... cokolwiek to znaczy.
W medycynie naturalnej (i każdej innej, których jest bez liku) istnieje taki sam trend - uzupełniania leków mających zablokować objawy chorobowe. Tylko że nazywają się one inaczej: ziołowe, naturalne, homeopatyczne, probiotyki, prebiotyki, czy wreszcie tzw. suplementy diety. Zaś w modnym ostatnio oczyszczaniu organizmu z toksyn, mającym usunąć przyczynę choroby, tj. toksemię, stosuje się leki oczyszczające, lub wręcz przeczyszczające.
Także we współczesnej specyficznej medycynie ludowej, gdy jedna sąsiadka drugiej skarży się, co jej dolega, ta jak z rękawa potrafi sypać nazwami leków, których uzupełnienie, w jej przekonaniu, jest jedynym godnym uwagi sposobem przywrócenia zdrowia. Nie mówiąc już o poradnikach czy kącikach zdrowia, w których nie mówi się o niczym innym, jak o chorobach i lekach, które przeciw nim są skuteczne. Zdrowie, o którym miała rzekomo być mowa, pozostaje jedynie w tytule, zaś w treści o nim nie ma ani słowa...
W tym owczym pędzie w uzupełnianiu leków nikomu do głowy nawet nie przyjdzie, by w chorobie czegoś nie brać. Jedni biorą antybiotyki i inne chemiczne leki, inni tylko "aspirynkę" (choć to też czysta chemia), jeszcze inni czosnek, albo "ziółka" czy też tzw. suplementy diety. Ale czemu to ma służyć? No, jakże to... wspomagać organizm w chorobie - odpowie każdy "biorący". Ale po co wspomagać organizm, skoro najlepszym wyjściem w przypadku wystąpienia objawów chorobowych jest nie przeszkadzać; chorobę odchorować, by wyszła nam na zdrowie? Nad tym nikt się nie zastanawia, gdyż propaganda, a także reklama mówi coś zgoła przeciwnego - z chorobą należy walczyć. Więc walczą; nie chorują, żyjąc w błogiej nieświadomości.
Autor: Józef Słonecki