Dlaczego dziecko rośnie krzywo

Należy zacząć od pytania, skąd się biorą niejadki, czyli dzieci niechcące niczego – jak się wydaje rodzicom – jeść. Otóż tworzą ich nadopiekuńczy rodzice, nierzadko także dziadkowie. Przykre, ale tak właśnie jest. Opiekunowie mają po prostu mylne pojęcie o potrzebach rozwijającego się organizmu. Biorą bowiem pod uwagę tylko jedną opcję, a mianowicie wzrost dziecka. – Nie urośniesz, jak nie będziesz jeść – powtarzają do znudzenia, święcie przekonani, że do dzieci odnoszą się te same prawa co do warchlaków, które karmi się intensywnie po to, by jak najszybciej wyrosły z nich dorodne okazy, co jest celem samym w sobie hodowli warchlaków, dalszego bowiem życia już się im nie przewiduje. Zupełnie inaczej rzecz ma się w przypadku człowieka, u którego dorośnięcie nie kończy życia, lecz jest jedynie wstępem do życia w dorosłości – etapem rzutującym na długość, a także jakość dalszego życia.

Ludzki organizm (jak zresztą wszystkie organizmy wielokomórkowe) powstaje z jednej komórki – zygoty*, która jest niejako uniwersalną komórką macierzystą naszego gatunku, ponieważ z tej jednej komórki, w konsekwencji szeregu specyficznych podziałów i różnicowań, powstaje człowiek.

Zygota dzieli się na dwie komórki, te na kolejne dwie, itd. tworząc zarodek, zwany embrionem. O komórkach zarodka mówimy, że są macierzyste albo niedojrzałe, ponieważ nie tworzą żadnej tkanki. Są to komórki niejako tymczasowe, ponieważ nie dzielą się na identyczne komórki, jak komórki tkanki, lecz różnicują się do innych typów komórek, również macierzystych, z których z kolei powstaną poszczególne części ciała – tułów, szyja, głowa, kończyny.

Ostatecznym etapem różnicowania się komórek macierzystych są somatyczne komórki macierzyste. Komórki te mają ostatnią, mocno ograniczoną zdolność różnicowania się – przeistaczania się w inny rodzaj komórek. Otóż mogą one wytworzyć tylko jeden rodzaj komórek, które wskutek serii podziałów tworzą tkanki, czyli grupy identycznych komórek, mających takie same właściwości, pełniących w organizmie te same funkcje. Tym sposobem powstaje kilkucentymetrowa miniaturka człowieka – ludzki płód.

Somatyczne komórki macierzyste już do końca naszych dni pozostaną w tkankach, gdzie będą pełnić rolę swoistych wzorców służących do kontroli, a w razie potrzeby także naprawy nowych komórek, w trakcie ich dorastania po podziale komórkowym, by mogły tworzyć solidną, pełnowartościową tkankę.

Rozwój płodu to intensywne dzielenie się komórek tkankowych, w wyniku czego następuje jego szybki wzrost. Substancje budulcowe niezbędne do rozmnażania się komórek tkankowych płód otrzymuje tylko z jednego źródła – z krwiobiegu ciężarnej. Tam zaś nie zawsze są one dostępne w odpowiedniej ilości. Nieprawidłowe odżywianie i problemy z wchłanianiem u ciężarnej to tylko niektóre przyczyny niedoboru substancji odżywczych w krwiobiegu ciężarnej. Jeśli do tego dodamy używki i leki zażywane przez ciężarną oraz inne toksyny wnikające do jej krwiobiegu ze środowiska zewnętrznego, to otrzymujemy rzeczywisty obraz warunków, w jakich wzrasta przyszły noworodek.

Skądinąd wiadomo, że kobiety skrajnie niedożywione bądź totalnie strute rodzą dzieci w terminie, czyli po dziewięciomiesięcznej ciąży. Wniosek stąd, że ani niedobór substancji odżywczych, ani duży poziom toksyn w krwiobiegu ciężarnej, nie są czynnikami wpływającymi na szybkość podziałów komórkowych płodu. Płód rośnie tak samo szybko, gdy otrzymuje budulec pełnowartościowy, jak i wtedy, gdy ma do dyspozycji jedynie budulec podłej jakości. Nie może zatem dziwić, że spora ilość komórek, a nawet tkanek organizmu noworodka, to komórki, a nawet tkanki zdefektowane, a więc niepełnowartościowe. Niektóre z nich mogą mieć charakter nowotworowy, co tłumaczy fakt występowania raka u dzieci.

* Zygota – komórka powstała w wyniku zapłodnienia, czyli połączenia haploidalnej (zawierającej połowę chromosomów) gamety żeńskiej (jaja) z haploidalną gametą męską (plemnikiem). Powstała w ten sposób komórka zawiera diploidalną, czyli kompletną liczbę chromosomów. U człowieka występują 23 pary chromosomów.

Płód nie ma możliwości wymiany zdefektowanych komórek, ponieważ proces ten wiąże się z przerobieniem ich na ropę i wydaleniem do środowiska zewnętrznego, co w tym przypadku nie wchodzi w rachubę. Ponadto w procesie tym zazwyczaj uczestniczą wirusy i bakterie, a przecież płód nie może smarkać, kichać i kaszleć. W ogóle nie może chorować, toteż płód nie posiada wykształconego systemu odpornościowego, a jedynie jego zalążek, jakim są zdeponowane w szpiku kostnym somatyczne komórki macierzyste leukocytów.

Niemowlęctwo to dobry okres na chorowanie. Organizm jest w tym okresie nieporadny, więc wywołana chorobą dodatkowa nieporadność nie czyni większej różnicy. Z tego właśnie względu większość ewolucyjnie związanych z nami chorobotwórczych drobnoustrojów to zarazki wywołujące specyficzny rodzaj chorób, zwanych chorobami wieku dziecięcego. Tak to sobie wymyśliła natura, nam zaś pozostaje jedynie dopilnować, by nasze dzieci odchorowały swoje choroby, bo to z pewnością wyjdzie im na zdrowie.

Powszechnie naiwnie sądzi się, że z odchorowaniem chorób zakaźnych wiąże się jedynie nabycie odporności na nie. Nic bardziej mylnego! System odpornościowy wpuszcza do hodowli komórek, jaką w istocie jest organizm, drapieżniki-zarazki po to, by wytrzebić komórki najsłabsze i tym sposobem przerwać ich dalsze rozmnażanie się, co w przypadku noworodka oznacza przerwanie linii rozwojowej fragmentu tkanki zbudowanej z komórek podłej jakości.

Mówiąc wprost: choroby wieku dziecięcego stoją na straży prawidłowego rozwoju dziecka, ponieważ zapobiegają wadom rozwojowym, będącym konsekwencją rozrostu tkanki zbudowanej z wadliwych komórek. Dzięki somatycznym komórkom macierzystym jest możliwe odtworzenie fragmentu, a w sprzyjających warunkach nawet całej tkanki. Żeby to było możliwe, niezbędne jest usunięcie wadliwych komórek po to, by przygotować miejsce dla nowych, w pełni sprawnych, solidnych komórek. Fragmenty komórek tkanki, leukocytów tudzież bakterii to ropa, którą bezwarunkowo należy z organizmu wydalić.

Trudno przyjąć do wiadomości, że wszelkie wady rozwojowe i związane z nimi kłopoty zdrowotne są konsekwencją pozostawienia w rosnącym organizmie kilku, a nawet jednej wadliwej komórki. Spróbujmy to sobie uzmysłowić na przykładzie kręgosłupa. U noworodka jest on prosty, gdy dziecko zaczyna chodzić, także nie zauważamy jego skrzywienia, aż tu nagle... skolioza. Najpierw szok – jak to? skąd? dlaczego? Potem jakieś głupawe ćwiczenia korekcyjne, które jedynie rodzicom dają poczucie, że zrobili wszystko co możliwe dla swego dziecka. Dziecku niczego one nie dają, więc już do końca życia będzie borykać się z krzywym kręgosłupem.

Nazwa sugeruje, że kręgosłup to jakiś słup zbudowany z kręgów. I tak w rzeczywistości jest – kręgosłup zbudowany jest z nałożonych na siebie sztywnych kręgów, poprzekładanych elastycznymi jądrami miażdżystymi, potocznie zwanymi dyskami. W pionie ów zestaw krążków utrzymywany jest przez krótkie mięśnie przykręgowe. Mięśnie te występują parami, co wprawdzie umożliwia pionową postawę, ale bynajmniej jej nie gwarantuje, gdyż muszą one spełnić pewien ważny warunek: muszą być parami równe. Nawet niewielkie zróżnicowanie którejkolwiek pary mięśni przykręgowych wywołuje wychylenie kręgosłupa na bok. By utrzymać równowagę, kręgosłup w innym miejscu przechyla się w stronę przeciwną, przybierając kształt litery S.

Skolioza, bo tak nazywa się skrzywienie kręgosłupa, nie powstaje wtedy, gdy zostanie zauważona, a więc jest już za późno. Skolioza powstaje w łonie matki jako skutek rozmnożenia się wadliwej komórki w trakcie budowy organizmu płodu. Natura w swej mądrości przewidziała taką ewentualność, pozostawiając w tkankach somatyczne komórki macierzyste, które mogą odtworzyć tkankę, ale pod dwoma warunkami:

  1. musi zostać usunięta cała populacja wadliwych komórek, by stworzyć miejsce dla powstania nowych komórek,
  2. muszą zostać dostarczone wszystkie substancje, niezbędne do budowy nowych, pełnowartościowych komórek.

Kręgosłup normalny i skoliodowanySpełnienie tych dwóch warunków często napotyka na trudności już na etapie usuwania wadliwych komórek, gdy tylko pojawią się objawy wydalania z organizmu noworodka fragmentów usuniętych komórek, które pieczołowicie są blokowane rozmaitymi zabiegami, zwanymi leczeniem. Dostarczanie substancji budulcowych także pozostawia wiele do życzenia, bo albo niemowlę nie otrzymuje ich wszystkich, albo otrzymuje je jako oczyszczone, a więc w nieodpowiednich proporcjach, bądź w postaci nieprzyswajalnej – przegotowane, spasteryzowane, zhomogenizowane.


Dzięki somatycznym komórkom macierzystym można odtworzyć wszystkie tkanki, ale w przypadku kręgosłupa jest to możliwe jedynie w okresie, gdy dziecko jeszcze go nie używa, a więc nie chodzi, a jeszcze lepiej, gdy nie siedzi, czyli że krążki kręgosłupa leżą sobie swobodnie i nie trzeba używać mięśni przykręgowych, by utrzymać je w pionie. Niesparowana para mięśni przykręgowych przechyla kręgosłup na bok, a więc utrzymanie pozycji pionowej wymaga przechylenia go w innym miejscu w drugą stronę, determinując rozwój kręgów, mięśni i ścięgien kręgosłupa, to zaś rzutuje na rozwój tkanek ściśle powiązanych z kręgosłupem – barków, żeber, miednicy. Taki zakres regeneracji przekracza możliwości somatycznych komórek macierzystych, więc skrzywienie kręgosłupa pogłębia się, aż w którymś momencie zostaje zauważone. W podobny sposób powstają inne asymetryczne deformacje rozwojowe, na przykład wada zgryzu, skrzywienie przegrody nosowej, zez, astygmatyzm.

Najwygodniejszą dla organizmu, najczęściej przezeń wykorzystywaną drogą wydalania ropy jest przewód pokarmowy, do którego wydalana jest ona przez gruczoły śluzowe błony śluzowej. Obecność ropy w przewodzie pokarmowym jest patologią, toteż najkorzystniej jest pozbyć się jej jak najszybciej. Z tego właśnie powodu niemowlęta słyną z częstego oddawania stolca.

Drugą, często przez organizm używaną drogą ewakuacji ropy, są gruczoły śluzowe dróg oddechowych, zarówno górnych, jak i dolnych. Nie może zatem dziwić, że niemowlęta tak często miewają katar i kaszel.

Trzecią, raczej awaryjną i w normalnych warunkach najrzadziej przez organizm używaną drogą ewakuacji ropy jest skóra. Jest to niewątpliwie najuciążliwszy sposób usuwania zdefektowanych komórek, ponieważ wiąże się z wystąpieniem wysypek, opryszczek, krost, wrzodów, czyraków.

Somatyczne komórki macierzyste mają znaczenie w każdym wieku, ale największe w okresie dojrzewania. Nieprzypadkowo na ten okres życia przypada kumulacja chorób infekcyjnych, zwanych chorobami wieku dziecięcego. Przyjmuje się, że dla prawidłowego rozwoju dziecko powinno odchorować 50 chorób infekcyjnych, z czego połowa powinna wystąpić w pierwszych trzech latach życia, pozostałe w kolejnych dziesięciu latach. To jest jedyny sposób, żeby somatyczne komórki macierzyste mogły mieć optymalny wpływ na prawidłowy rozwój organizmu, ponieważ do wytrzebienia słabych komórek, rzutujących na kondycję tkanki, najlepiej nadają się drapieżniki o rozmiarach porównywalnych do tych komórek. Czy może zatem dziwić, że natura rolę tę powierzyła wirusom i bakteriom?

Trzeba zaznaczyć, że eliminowanie niepełnowartościowych komórek przy współudziale chorobotwórczych zarazków to poważne remonty organizmu, zdarzające się raczej sporadycznie. Na co dzień proces ten jest realizowany przez wyspecjalizowane komórki systemu odpornościowego.

Z faktu istnienia komórek macierzystych wyciąga się tylko wniosek medyczny – że nadają się do leczenia. Wciąż trwają kombinacje (zwane badaniami naukowymi) jak by tu za pomocą somatycznych komórek macierzystych odtworzyć patologicznie zmienioną tkankę. Badania na zwierzętach wykazały niezbicie, że komórki macierzyste, po zaimplantowaniu do uszkodzonej tkanki, wcale jej nie odtwarzają, a jedynie wytwarzają potworniaki*. Wyniki tych badań nie są tak nagłaśniane, jak wcześniejsze doniesienia o (teoretycznie) nieograniczonych możliwościach komórek macierzystych, w związku z czym nadal świetnie prosperują tak zwane banki komórek macierzystych, w których za ciężkie pieniądze przechowuje się zamrożoną krew pępowinową jako swoiste zabezpieczenie biologiczne dziecka na wypadek, gdyby... zaistniały dwa warunki: po pierwsze postęp w medycynie umożliwił wykorzystanie komórek macierzystych (na co w ogóle się nie zanosi), no i po drugie, gdyby zaistniała potrzeba odtworzenia tkanki deponenta.

Co ciekawe, tylko krew pępowinowa zawiera komórki macierzyste zdolne odtworzyć dowolną tkankę organizmu, natomiast krew obwodowa kilkudniowego noworodka zawiera jedynie somatyczne komórki macierzyste krwi. To powinno dać do myślenia.

Obecnie badania skupiają się na somatycznych komórkach macierzystych, które potencjalnie dają największe szanse odtworzenia tkanki. W tej sytuacji banki krwi pępowinowej powinny paść, tymczasem mają się dobrze. Dlaczego? Otóż bankierzy krwi pępowinowej wyjaśniają, że z komórek macierzystych pobranych z krwi pępowinowej można wyhodować in vitro dowolną somatyczną komórkę macierzystą. Jest to tłumaczenie o tyle pokrętne, że somatyczne komórki potrzebne do odtworzenia tkanki o wiele łatwiej jest pobrać po prostu z odtwarzanej tkanki.

* Potworniak to guz nowotworowy powstały wskutek różnicowania się zagubionej komórki macierzystej. Do zagubienia się komórki zapoczątkowującej rozwój potworniaka dochodzi w fazie embrionalnej, gdy komórki macierzyste przemieszczają się do odpowiednich części ciała, by zapoczątkować tworzenie się tkanek i narządów. Potworniaki najczęściej zlokalizowane są w okolicach gonad (jajników, jąder), kręgosłupa oraz w pobliżu linii wyznaczającej środkową symetrię ciała. W zależności od pluripotencji (zdolności komórki macierzystej do zróżnicowania się w typ lub typy komórek somatycznych), rozróżnia się różne stopnie dojrzałości potworniaków – od zbudowanych z jednej tkanki potworniaków niedojrzałych (np. mięsaki), do potworniaków dojrzałych, zawierających w pełni ukształtowane włosy, fragmenty skóry z gruczołami wydzielającymi łój naskórkowy i pot, a niekiedy także ślinianki oraz zdeformowane zęby. Niektóre potworniaki mogą zawierać gruczoły dokrewne i wydzielać hormony, najczęściej tyroksynę (wywołując objawy nadczynności tarczycy), serotoninę (wywołując nadmierną ospałość) oraz gonadotropinę (dając fałszywy obraz testów ciążowych). Potworniaki występują częściej, niż może się wydawać, ponieważ około 15% guzów jajnika to potworniaki.

Obecnie rodzice, wespół z lekarzami, dysponują bardzo skutecznymi metodami blokowania wszelkich prób organizmu dziecka, zmierzających do odtworzenia tkanek według pierwotnego wzorca, zakodowanego w somatycznych komórkach macierzystych. W procederze tym można wyróżnić trzy główne nurty: profilaktyczny, prewencyjny i doraźny.

  1. Profilaktyczne blokowanie procesu usuwania wadliwych komórek to zapobieganie chorobom infekcyjnym poprzez system szczepień. W ten perfidny sposób, rzekomo dla dobra dziecka, kreuje się pacjenta – nabywcę komórek macierzystych.
  2. Doraźne blokowanie procesu usuwania wadliwych komórek polega na zwalczaniu wszelkich objawów chorobowych za pomocą leków, głównie antybiotyków, ale także leków przeciwzapalnych, przeciwgorączkowych, przeciwkaszlowych.
  3. Prewencyjne blokowanie procesu usuwania wadliwych komórek to tak zwane osłonowe podawanie leków, głównie antybiotyków, po to by choroba „nie przerzuciła się” z jednego organu na drugi, na przykład z oskrzeli na płuca.

Przy tak wielostronnym blokowaniu użycie zarazków do usunięcia wadliwych komórek staje się po prostu niemożliwe. Organizmowi nie pozostaje nic innego, jak kontynuować ów proces we własnym zakresie, zdając się jedynie na komórki żerne własnego systemu odpornościowego. Proces ten przebiega o wiele wolniej i nie towarzyszy mu charakterystyczna dla przebiegu chorób infekcyjnych gorączka.

Dziecko nie chce jeść, gdy nie jest głodne – to jasne jak słońce. Na tym stwierdzeniu w zasadzie należałoby sprawę zakończyć, gdyby nie to, że nader często brak apetytu dziecka staje się nie lada problemem dla rodziców. A zatem nie ma wyjścia – trzeba wyjaśnić rodzicom: dlaczego dziecko nie jest głodne. Może w końcu zrozumieją, jaką krzywdę wyrządzają własnemu dziecku, zmuszając je do jedzenia nie bacząc, czy ono chce jeść, czy nie chce.

Proces wymiany komórek naszego ciała można porównać do remontu mieszkania, który rozpoczyna się od wyniesienia mebli, dywanów i obrazów, a następnie zdarcia tapet, czasami skucia tynku. Kto na tym etapie remontu wnosi do mieszkania nowe meble, dywany, tapety i obrazy? A tak właśnie postępują opiekunowie, starając się na wszelkie sposoby wcisnąć w dziecko jakieś rzekomo zdrowe jedzenie akurat wtedy, gdy nie jest głodne, bo jego organizm postanowił usunąć wadliwe komórki, by zrobić miejsce dla nowych. Z tą sytuacją mamy do czynienia nie tylko w chorobie z gorączką, będącej namacalnym przejawem remontu organizmu, ale także wówczas, gdy usuwanie wadliwych komórek biorą na siebie komórki żerne systemu odpornościowego. Proces ten przebiega łagodniej, jest rozłożony w czasie, ale także nie chce się jeść.

Dziecko dobrze wie, kiedy chce jeść i ile. Nie wolno go zmuszać, by coś zjadło, albo zjadło więcej, bo rodzicowi się wydaje, że zjadło za mało. Je się po to, by zaspokoić głód, ponieważ tylko wówczas jedzenie sprawia nam przyjemność. Torturując dziecko, by wymusić na nim zachowanie nienaturalne, wzbudzamy w nim awersję do jedzenia, czyli uzyskujemy efekt odwrotny do zamierzonego.

A już szczytem głupoty jest podanie dziecku batonika w obawie, żeby nie umarło z głodu. Jak można umrzeć z głodu, skoro się nawet tego głodu nie poczuło? Właśnie tego głodu niejadkowi brakuje. Bez głodu, przekarmione słodyczami, dziecko nigdy nie polubi warzyw, które są mu niezbędne do budowy nowych, pełnosprawnych komórek, ale dopiero wówczas, gdy zakończy się proces usuwania wadliwych komórek. Poznamy to po tym, że dziecko samo zawoła: – Jeść!

Autor: Józef Słonecki